"Wątpliwość" to idealny tytuł dla tego obrazu odzwierciedlający doskonale charakter tego filmu i problem, który jest w
nim poruszany. Problemem tym jest oskarżenie, ale bez sztywnych dowodów i przyłapania na gorącym uczynku. Dwie
siostry, które podejrzewają księdza o pedofilię, opierają się na pojedynczych obrazach ukazujących księdza i chłopca
ministranta w niejednoznacznych sytuacjach. Reszta to ich wyobraźnia i przeczucie konserwatywnej i zimnej siostry,
która jest jednocześnie dyrektorką szkoły. Konsekwentnie od samego początku próbuję udowodnić księdzu i matce
chłopca, że ksiądz jest winny. W swoim oskarżeniu opiera się jednak na "wątpliwych" poszlakach i wierze w swój
instynkt umożliwiający jej rozpoznanie człowieka na podstawie obserwacji i dialogu. Te metody stosowane przez
dyrektorkę nie przynoszą jednak jej pożądanych efektów w postaci przyznania się księdza do winy. W związku z czym
siostra posuwa się w swojej grze o krok dalej krok, który wykracza poza zasady tak ściśle przez nią akcentowane.
Chodzi o kłamstwo, którego się dopuściła żeby sprawdzić księdza. Odniosło ono zamierzony skutek, ale czy z
powodu o który podejrzewała ojca? Trudno powiedzieć, ale chyba nie do końca, bo jej pewność zamiast rosnąć po
odejściu księdza i dopięciu swego zaczęła się rozmywać i być coraz bardziej mniejsza. Bardzo istotne wydaje się być
w tym filmie kazanie, które wygłosił ksiądz na temat "plotek" chodziło w nim o tym, że raz rzucona plotka szybko się
rozchodzi po ludziach i ciężko, a raczej niemożliwe jest żeby ją później wyeliminować. Wobec tego oskarżyć kogoś
można tylko mająć twarde dowody, ale czy nie warto zaryzykować żeby uniknąć tragedii? Zaiste ciężko odpowiedzieć...