Tak, tak, to właśnie "Wściekłe psy" pdbiły mnie najbardziej ze wszystkich filmów Quentina, które do tej pory widziałem. Genialna obsada (daruję sobie wymienianie kolorów), rewelacyjne teksty, napięcie i intryga. To właśnie jest czynnik, który zadecydował, że cenię sobię "Wściekłe psy" bardziej niż "Pulp Fiction". W tym drugim narracyjny bałagan był po prostu dla samego "pulp", w "Reservoir Dogs" natomiast bierze on udział w stopniowym rozwiązywaniu zagadki: kto wsypał? Podejrzany jest każdy, czysty- nikt i dopiero krwawy finał przynosi rozwiązanie. Myślę, że właśnie tym, że w "Pulp Fiction" Tarantino poszedł o ten krok dalej, w kompletną już plątaninę, zdobył on sobie zachwyt krytyki. Ale ja- widz, jednak odrobinę większą satysfakcję miałem podczas seansu "Wściekłych psów" stąd, chociaż ocena taka sama, to podkreślam, że plusik widnieje przy tym właśnie filmie. 9/10
P.S: Swoją drogą nie wiem co musiałby zrobić Tarantino, żeby dostać ode mnie pełną 10. Satysfakcja to nie wszystko, brakuje prawdziwych emocji...może kiedyś się doczekam;)