w obecności pana białego, przysięgał na Boga że nie wyda nikogo z paczki "wściekłych psów", jeżeli ten zawiezie go tylko do szpitala.
W późniejszej scenie przysięgał na swoją matkę, że nie jest gliną.
Orange był człowiekiem bez zasad i wartości, dla niego liczyło sie tylko to że jest dobrym gliną.
Szczerze mówiąc często zdarza mi się przysięgać na boga i własną matkę w fałszywej sprawie. Może dlatego że ludzie po takiej deklaracji z ręką na sercu stwierdzają- na pewno nie kłamał. A bogu czy mojej mamie raczej nic się nie stanie. Widać jestem bez skrupułów...
Powinien powiedzieć "zawieźcie mnie do szpitala, ale, na litość Boga, Ojca Wszechmogacego, Stworzyciela Nieba i Ziemi i tak was wydam" i "przysiegam na moją mamusie, że jestem kapusiem i to ja was wydałem". Wtedy byłby człowiekiem z zasadami i przepełniny wartościami.