Tarantino ma z całą pewnością swój własny język filmowy i "Wściekłe psy" są tego pierwszym dowodem. Zabawne powiedzonka, twardzi faceci ze spluwami, ostre komentarze i dużo krwi. Ale także dobry wybór, jeśli chodzi o muzykę; Tarantino jest znawcą starych, amerykańskich kawałków popowych i rockowych (w bodaj najlepszej scenie filmu, Michael Madsen tańczy przy bliżej mi nieznanym numerze z radia, by potem storturować zakneblowanego policjanta) i inteligentnie je wstawia do materiału. Nie jestem fanem "Reservoir dogs", gdyż nie wszystkie wątki mi się podobały (zwłaszcza ten z Timem Rothem jako policjantem), niemniej jest to specyficzna zabawa z konwencją, której nie brakuje ani czarnego humoru ani - o czym pisałem - nagminnej brutalności. Nie dla każdego widza.