Dla mnie rozczarowanie i film nieco słabszy od Shivers. Jak najbardziej czuć w nim ten specyficzny klimat, jaki utrzymany jest w filmach Cronenberga w tamtych latach. Trzeba jednak przyznać, że Rabid porządnie się zestarzał. Widać wyraźnie inspiracje "The Crazies" czy żywymi trupami od Romero, ale moim zdaniem poziomem od nich odbiega. Brak świeżości (poza tym wątkiem na tle seksualnym) i ucieczki od schematyczności - to mnie najbardziej zabolało. Ponadto po niedługim czasie obraz staje się męczący bo niezbyt zgrabnie udaje się reżyserowi zrównoważyć tempo akcji. Po raz kolejny, po Dreszczach najbardziej chyba rozczarowuje mnie słabe zakończenie. No i w zasadzie nie ma tu za dużo strachu, pod względem horroru nie jest to na pewno obraz wybitny. Oczekiwałem postępu po Dreszczach, postępu nie zauważyłem. Moja ocena: 4/10.