holiłudzkich fajerwerków ??!! ;-)

I gwizdka.

Jak dla mnie zabrakło przedstawienia mroczniejszej wizji tamtych lat,wyszło trochę softowo (z wyjatkiem ostatniej sceny) No i nasz detektyw (nieomylny) zresztą to co zrobił to nie była odwaga tylko nieodpowiedzialność (miał rodzine) i o niej nie pomyslał - na podobne akty decyduje się ktoś kto nie ma nic do stracenia... Poza tym kryminał jako noir przyzwoity,mało takich filmów.

No jakby zrobił coś dobrego nie mając nic do stracenia to faktycznie wykazałby się niesamowitą odwagą... Twoja inteligencja mnie powala

Zawsze jest "coś do stracenia", jednak co innego jeżeli ktoś ryzykuje własnym życiem, a co innego - cudzym (rodziny). W tamtejszych realiach do piachu poszedłby on oraz jego bliscy. Nie koniecznie w tej kolejności. Facet irytująco niefrasobliwy i zgadzam się z ocena Adamxx68.

Należy wziąć pod uwagę, że są ludzie, którzy nie potrafią żyć w kłamstwie i żadna rodzina tego nie zmieni bo mają wewnętrzny przymus ujawnienia prawdy, nie mogli by spokojnie spać ! To się nazywa "sumienie" :) Dobre kino !

Żadnej prawdy nie ujawnił.Zabezpieczył rodzinę-zainwestował b.dobrze-w dzieło sztuki.Jeżeli miarą powodzenia jest skuteczność-to przegrał.Nic nie osiągnął.Przyłożył rękę by wypuścić SS-mana.Reformę walutową przechodziła też Polska,i być może inne kraje.Można dyskutować kto na niej stracił najbardziej,ludzie pracy czy szabrownicy,szmuglerzy,szmalcownicy itp.

Ja akurat sie nie zgadzam. Uważam, że detektyw świadom był tego, że ma rodzinę i decydując się na takie posunięcie doskonale zdawał sobie sprawę z tego co robi i na co się porywa. Po prostu uznał, że walka o prawdę jest ważniejsza i być może warto coś dla niej poświęcić (świadczy o tym rozmowa z synkiem o "pokonaniu potwora" oraz rozmowa z majorem Zenke - "ile wart jest ojciec tchórz"). Prawie każdy ma jakąś rodzinę - gdyby z systemem walczyli tylko ci "co nie mają nic do stracenia", to rzeczywiście gucio by z tego wyszło.

zbyt mrocznie nie mogło być bo film wzoruje się na amerykańskich kryminałach noir z lat 40 i 50, a te również nie były aż tak realistyczne. prawdy nie ujawnił? publicznie nie, ale swoje osiągnął a oskarżeni niewinni ostatecznie nie zostali skazani (wszystko na to wskazuje). więc uratował im życie.

Ja mam identyczne odczucia. Oczekiwałem czegoś zdecydowanie więcej. Czegoś co już w kinie dawno przeminęło czyli klimatu noir. Niestety było go tutaj jak na lekarstwo. Poza tym cała fabuła niezbyt wciągająca.

Mam dokładnie takie same odczucie, film kapitalny mniej więcej do połowy, świetnie budował klimat, a potem jakoś tak rozmiękł politycznie. Zresztą tak jak wspomniał kolega adamxx irytujące zachowanie bohatera, który nic nie zyskał a wiele stracił. I tak miał szczęście, że nic się z rodziną gorszego nie stało.

Nasz Kukliński gorzej wyszedł bo wszystko stracił, rodzinę też.

I dobrze,bo zdrajcą był.I też jego trud poszedł na marne-stan wojenny i tak ogłoszono.

a jak się zdradza zdrajcę, to pozostaje się zdrajcą czy bohaterem już?

To proste:zdradzając-wszystko jedno kogo i za ile-nie można być bohaterem,

Ani tob proste, ani oczywiste. Zdrada rządu działającego wbrew interesom narodu nie jest żadną zdradą. Nadto masz przykład literacki Konrada Wallenroda, filmowy Kloss (choć tu wątpliwości są oczywiste) itd.

Nie ma takiego rządu,który działałby wbrew interesom całego narodu.Wybrany legalnie,powszechnie-rządzi jak umie.Niepodoba się WIĘKSZOŚCI,to go zmieniamy.Mniejszość się nie liczy,bo wszystkich nikt nie zadowolił.Zresztą,ci co byli mniejszością,mogą wygrać wybory,a wtedy była większość staje się mniejszością i marudzi.To się nazywa demokracja i jak mawiał Churchill-to nie jest idealny ustrój,ale nic lepszego nie wymyślono.Przysięgałeś-dotrzymuj,bo będziesz uznany za zdrajcę.W przeciwnym razie będzie bezhołowie,bo KAŻDĄ zdradę będzie można usprawiedliwić niezgodą na obecne rządy.
Wallenrod-jak Kloss-też jest niejednoznacznie oceniany.Dlatego uczą o nim w szkole,bo to dobry przykład relatywizmu.

Słabo znasz historię - rząd komunistyczny w Polsce i wielu innych krajach nie był wybrany w wolnych, demokratycznych wyborach. Wybory były sfałszowane, skład rządu w Lublinie składał się w większości z agentów narzuconych przez Związek Sowiecki - ergo nie był manifestacją woli narodu. Jeśli Kukliński jest zdrajcą to generał Jaruzelski tym bardziej.

To cały problem z Kuklińskim bo skoro oficjalnie po 1989 roku uznano by go za bohatera to kim byłby Kiszczak, Jaruzelski, Kwaśniewski i inne komusze sługusy Związku Sowieckiego ?
Kolega jacpod zupełnie mija się z prawdą pisząć o demokracji, właśnie w niej mniejszość terroryzuje większość, bo większość nie może realizować swoich dążeń, mniejszość paraliżuje postępowanie większości poprzez wymuszanie swoich praw. Dowód - kompletny brak referendów w naistotniejszych sprawach, decyzje podejmowane przez kadłubkową mniejszość - posłów niby przedstawicieli większośći.

Co do tej relatywności zdrady - zgoda; poplątanie historii Polski daje takie dziwne rezultaty. Co do istoty demokracji - nie zgodzę się - to oczywiście najlepszy możliwy system polityczny; natomiast podlegający schorzeniom - i Ty jedno z tych schorzeń opisujesz. Systemów doskonałych nie ma, chyba ze względu na niedoskonałość ludzkiej natury.

W swoim wpisie nie oceniałem demokracji (czy dobra cz y zła czy najlepszy system), chciałem tylko pokazać, że to właśnie w niej mniejszość terroryzuje większość i kompletną bzdurą jest mówienie, że większość decyduje, decydują "elity" . Czym to się różni od dyktatury / Opakowaniem ?

Jest to mniejszość wybierana przez większość, a jakość jej rządów jest również oceniana przez większość - rządy się zmieniają. Różnica między dyktaturą a demokracją jest otchłanna - mniej więcej jak różnica między dniem a nocą.

Kloss nie był zdrajcą, tylko szpiegiem... A Kukliński chyba składał jakąś przysięgę

No ale składał ją zdrajcom - paradoks

A to już zależy z jakiej perspektywy patrzeć. Facet chyba wiedział do jakiego wojska wstępuje...

Do innego się nie dało... Doszedł wysoko i przejrzał.

Dlaczego przejrzał? Sprzedał co wiedział i uciekł do Stanów.

Ale przecie miał tu dobrze, był ustawiony, był sztabowym pułkownikiem, kupa kasy i prestiż. Po co ryzykował? Myślałeś kiedyś o tym. Miał dużo do stracenia, stracił dwóch synów, ale to Jaruzela niektórzy biorę za patriotę, co jest chore

Może, ale po prostu trzeba rozróżnić pojęcia szpieg, a zdrajca, jakiekolwiek by ktoś miał pobudki ideowe...

Mnie zabrakło zniuansowania postaci - główny bohater jest bez skazy i zmazy, a jego protagoniści to ubeckie sqrwysyny.
Tylko Zemke jest mniej papierowy, ale z kolei co on tu robi? Jak udział w sprawie niemieckiego majora (a jakiej w sumie służby) i esesmana ma uwiarygodnić międzynarodowy żydowski spisek?
Aktorstwo też mnie nie powaliło, z kolei klimat czesko-stalinowskiego noir jest fajny.

Ja także - po prostu (jeden ze słabszych czeskich filmów) taki średniaczek - 5/10 !!!