Vincenzo Natali poraz drugi juz pokazal, ze potrafi krecic filmy science-fiction. Obraz ten jest dobry, sprawnie zrealizowany, prezentujacy odlam gatunku, ktory ja osobiscie najbardziej preferuje (tj. malo strzelania, wiecej gadania ;)). Do jego zalet na pewno tez zalicza sie gra aktorska Jeremy'ego Northama oraz Lucy Liu, ktorych popisy oglada sie z wielka przyjemnoscia. Jednak sa w tym filmie rowniez rzeczy ktore mnie zirytowaly (troszke). Mianowicie chodzi mi tu o dosc malo oryginalne zakonczenie, ktore dalo sie przewidziec kilkadziesiat minut wczesniej (podczas jazdy Morgana Sullivana do "Skarbca", gdy prowadzacy samochod mowi, iz Sebastiana Rootsa nikt, nigdy nie widzial). Zeby nie bylo, ze sobie zmyslam to doskonalym przykladem na nieoryginalnosc finiszu jest chociazby film Memeto. Ale to takie moje przyczepki :P. Ogolnie warto obejrzec, dobra rozrywka. Daje 7 na 10.
Szczerze mowiac nie mam pojecia jak polaczyles..jak to nazwales 'nieoryginalnosci scenariusza' z 'Memento'...wytlumacz prosze bom ciekam niezmiernie ;)
Otoz w Memento rezyser pokazuje widzowi postac Sammy'ego, ktory przez chorobe doporowadzil do smierci zony. Jak sie pozniej okazuje Sammy nie istnieje, a jest jedynie postacia wymyslona przez glownego bohatera. Cala historia Sammy'ego to tak naprawde jego historia.
W Cypher jest bardzo podobnie. Rezyser chcial by przez caly czas trwania filmu widz zastanawial sie, jak wyglada Sebastian Roots, kim on jest itp. Samego glownego bohatera rowniez to bardzo ciekawi. I znowoz na koncu okazuje sie, ze to on sam jest tym Roots'em.
Coprawda mala roznica jest, jednak jestem niemal pewien, ze scenarzysta opieral sie na innych pomyslach tworzac zakonczenie filmu (m.in. wlasnie na tym z Memento, ktore podalem jako jeden z przykladow).
Mam nadzieje, ze juz wszystko jasne.