sztucznie rozciągnięty na blisko trzy godziny melodramat z kapitalnym wystepem Elizabeth Taylor. troche z przeminelo z wiatrem, choc zdecydowanie daleko za filmem fleminga. sukces filmu byl ogromny, choc realizacja nielatwa, glownie z uwagi na clifta (problemy z alkoholem i naduzywaniem lekow daly o sobie znac ze zdwojona sila, kiedy aktor w polowie zdjec ulegl powaznemu wypadkowi samochodowemu). byc moze dlatego zagral dosc schematycznie (co nie znaczy wcale ze to zla rola - ten wielki aktor nie mial zlych ról).
napietrzenie watkow (szalenstwo glownej bohaterki, nieszczesliwa milosc z eva amria saint, koniec szkoly, potem jeszcze abolicja i wojna secesyjna) nie sluzy filmowi. a wyciecie kilku scen i watkow wyszloby mu na dobre.