Poniżej oczekiwań i to niestety sporo. Z przykrością piszę, że druga część "Save the last dance" jest bardzo słaba i Iza Miko pozostała w moich oczach wyraźnie w cieniu swojej poprzedniczki z pierwszej części - Julii Stiles. Kocham filmy o tańcu, ale to wiąże się z tym, że mam też w stosunku do nich wymagania. Niestety film się nie bujał, co potwierdziła tylko finałowa scena, która nie wywołała u mnie żadnych emocji (za to kiedy pomyślę o głównych występach w pierwszej części, albo w "Step Up", mrrr!). Najbardziej podobał mi się kawałek z pianinem i bijącym sercem, ale to nie on miał być z pewnością kluczowym utworem. Obejrzeć oczywiście można, ale żadna ze scen nie będzie wycięta i umieszczona w mojej kolekcji ulubionych układów tanecznych z filmów.
popieram, ta czesc byla o wiele wiele gorsza od 1 , jeszcze musze dodac ze te powtarzajace sie motywy nie powinny miec miejsce - troche nudnawy - ponownie zakochala sie w murzynie, zapominajac o swoim poprzednim z ktorym laczyla ja rzekomo wielka milosc, ;/ a poczatek przeslodzony, i dlaczego zmienili aktorow?
zawiodlam sie na tej czesci, ale 1 wymiata:)
A mnie się właśnie druga część bardziej podobała. Lepsze tańce, fajniejsza aktorka (i do tego Polka), lepsza muzyka. Super po prostu.
Wg mnie druga część w ogóle nie umywała się do pierwszej. Mnie, tak jak autorce wypowiedzi, nie bardzo spodobała się scena końcowa. Przygotowywałam się na coś wielkiego, a tam jakiś manry taniec w klubie... I zdziwiło mnie zakończenie - nie wyjaśniono kilku spraw, np. co teraz ze szkołą Sary?
Poza tym ta część miała się niby "łączyć" z pierwszą, ale właściwie nie było zbyt wielu nawiązań. Też mnie dziwi, że Sara tak szybko zostawiła tamtego chłopaka (Derek się chyba nazywał :P), że nie wspomnieli nic o jej ojcu...
A porównując Izę Miko i Julię Stiles? Oczywiście, że nie ma porównania. Jak dla mnie Julia Stiles o niebo lepsza :).