Gdy zobaczyłem ten tytuł nie wiedziałem zbytnio co myśleć.
W pierwszej części wyczerpano chyba wszystkie wątki możliwe wątki tej historii.
Do filmu podszedłem dość sceptycznie, ale dałem mu szansę.
Włączyłem film i od razu pierwsza niespodzianka widzę jakąś nową twarz.
Pomyślałem sobie "O pewnie to jakaś zupełnie nowa historia powiązana z pierwszą częścią jedynie zamiłowaniem głównej postaci do baletu i hiphopu" może być ciekawe zobaczymy co z tego wyjdzie.
Moje domysły były jednak błędne, to kontynuacja pierwszej części jednak rolę Sary przejęła Isabella Miko. Po chwili kolejne rozczarowanie, dowiadujemy się że Sara rozstała się z Derekiem.
Akcja filmu zaczyna się gdy Sara trafia do Juilliardu, części 2-3 miesiące po zakończeniu akcji pierwszej części? Tak szubko nastał koniec takiego związku. Co to ma być "Save the last dance" bez Julii Stiles i Seana Patricka Thomasa ???
Nie to chyba nie przejdzie!
Oglądam dalej co z tego wyniknie. Nagle pojawia się ktoś nowy w życiu Sary, niejaki Miles(Columbus Short) twórca muzyki, który [tu rozbrzmiewają fanfary] jest czarny (co za niespodzianka).
Już w tym momencie było wiadomo, o czym będzie film i jak się skończy. Historia naciągnięta do granicy bulu.
Do tej części "Save the last dance" zmodyfikowali postać Sary. Nagle stała się ona wielką znawczynią hiphopu i super tancerką. Miles chce aby robiła choreografie do jego muzyki a Sara nie wie co jest dla niej ważniejsze Hiphop czy balet. Jeszcze parę problemów po drodze i to by była cała fabuła filmu- trochę skąpa.
A co do aktorów:
Isabelli Miko wcielenie się w rolę Sary nie wyszło za dobrze, po niektórych zachowaniach i gestach widać, że wzoruje się na kreacji Julii Stiles. Jednak o ile u Julii było to słodkie to u Izabelli wygląda to że tak powiem ździrowato.
Columbus Short spisał się całkiem dobrze, ratował marne sceny i kiepskie teksty napisane przez scenarzystów. Jednak do tej roli dałbym kogoś o poważniejszym wyglądzie.
O dawkę śmiechu zadbał Franz (Ian Brennan) i Zoe (Aubrey Dollar).
Film ten nie zaskakuje niczym. Można go obejrzeć, nie kuje mocno w oczy, ale osoby, które widziały pierwszą część będą zawiedzione. Jest to kolejny przykład, że nie należy dobierać się na chama do jakiegoś dobrego filmu, ponieważ nieudana kontynuacja może popsuć opinie poprzedniej dobrej części.