PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=744250}

W wysokiej trawie

In the Tall Grass
2019
4,9 27 tys. ocen
4,9 10 1 27143
4,2 13 krytyków
W wysokiej trawie
powrót do forum filmu W wysokiej trawie

Film zaczyna się z przytupem. Pomysł oryginalny, a jednocześnie tak nam dobrze znany. Każdy z nas choć raz w życiu zgubił się w lesie. A przecież las jest przejrzysty; łatwo w lesie wybrnąć z takiej sytuacji. Trawa przeciwnie, jest gęsta, jednolita i aby sprawdzić, gdzie jesteś, możesz ewentualnie próbować podskoczyć, o ile nie stoisz w rzadkim błocie. Wtedy już zostaje tylko błądzenie.

Bohaterowie filmu gubią się w trawie i nie potrafią z niej wyjść. Już sam początek wywołuje niepokój – stać na bezpiecznej drodze, przed ściana gęstej trawy, słysząc, że tam wewnątrz ktoś woła pomocy. Świetny pomysł. Trawa gra tu główną rolę.

Od razu przypomniało mi się, jak za dzieciaka łaziliśmy po polu kukurydzy. Kukurydza była jak tajemniczy labirynt, w którym można się zgubić. Zabawne. Wiadomo, że obok jest polna droga, a jednak „błądzenie” w kukurydzy miało swój tajemniczy, niepokojący urok. Jak by człowiek trafił do innego świata – bo ten, z którego przyszliśmy, zniknął; przestał istnieć bo być widoczny. Kukurydza jest od człowieka wyższa. Nagle tracimy horyzont, nic nie widać i nie ma się na co wspiąć, by wystawić głowę choć na chwilę z tej gęstwiny. Nie ma na to szans.

Tu jest podobnie. Bohaterowie filmu trafiają w sytuację, w jakiej kiedyś był człowiek pierwotny, wędrujący z Arfyki przez Europę. My żyjemy w cywilizacji przestrzennej i mamy do dyspozycji ogromną ilość punktów orientacyjnych, dzięki którym łatwo poruszamy się po okolicy i łatwo wskażemy komuś drogę. Wystarczy, że w obcym mieście ktoś powie nam coś w stylu „Proszę iść prosto i za sklepem z zabawkami skręcić w pierwsza uliczkę w lewo” i już wiemy, gdzie iść. W wysokiej trawie takiej możliwości nie ma. Do tego dochodzą efekty związane z przesunięciem czasowym.

Stepehen King zawsze potrafił znaleźć grozę w zwykłych rzeczach i skutecznie tymi zwykłymi rzeczami nas straszyć. Tylko już po około 30 – 40 minutach filmu pojawia się ten sam problem, co w „Grze Geralda” – jak to pociągnąć dalej? Trzeba dopisać coś jeszcze, bo na książkę czy film to za mało. W trawie nic za bardzo nie ma, więc możliwości skomplikowania fabuły szybko się kończą. Trzeba albo sprężyć się kreatywnie, albo... wrzucić w tę trawę coś, co skomplikuje losy bohaterów.

I tak to tutaj zostało zrobione. W drugiej połowie trawa i zachodzące w niej dziwne zjawiska, odchodzi a drugi plan. Przestaje być bohaterem filmu. Bohaterem staje się kamień. I niestety wg mnie nastrój grozy w tym momencie siada, a fabuła – za sprawą rozszalałego taty ‘ zmienia się w pospolity horror klasy C, jakich już się nie kręci. Dzieją się wydarzenia, które mogłyby się wydarzyć gdziekolwiek. I przez to nastrój filmu siada, a ja po prostu doczekałem na siłę do końca.

Oczywiście wiem, że to nie takie proste napisać dobrą książkę, ale można było próbować dokończyć fabułę w sposób nieco bardziej kreatywny. W końcu to King! Król! Ludzie biorą w ciemno każdą jego książkę, więc wypadałoby trochę bardziej wszystko dopracować. Oczywiście pamiętam, ze on ją napisał do spółki z synem. Ale skoro pomaga synowi wejść na rynek i podpisuje jego książki własnym nazwiskiem, to powinien dać z siebie więcej.

Tak więc ja obejrzałem dwa filmy. Pierwszy, 40-minutowy, ciekawy film o błądzeniu i lękach z tym związanych, oraz drugi , horror klasy C, o wariacie który „biega za pozostałymi z siekierą”.

ocenił(a) film na 6
Sony_West

PS: niestety muzyka oparta na chóralnych jękach szybko zaczęła mi przeszkadzać w odbiorze filmu. O wiele lepiej by było, gdyby w ścieżce dźwiękowej było słychać tylko naturalne dźwięki, szum wiatru w trawie, stąpanie po ziemi.