Przed obejrzeniem "Walentynek" nastawiałem się na to, że sie pośmieję ze schematów i klisz wytworów Krzyko - podobnych. Pod tym względem film mnie absolutnie nie rozczarował. Schemat goni tu schemat, dialogi głupiutkie, zadziwiająca rozbieżność między stopniem inteligencji ofiar i zabójcy: megainteligentny Morderca, którego nic w stanie nie było zaskoczyć, który wszystko przewidział co do sekundy i supergłupie ofiary z Denise Richards na czele (proba jej ucieczki przed zabójcą to kwintesencja głupoty). Ogólnie ten film był tak głupi, że aż śmieszny, ale przynajmniej był niezły ubaw. Więcej niż 4/10 mu nie przyznam.