ja film zobaczyłem wczoraj i muszę się przyznac, że poruszył mnie jak mało który ostatnio. oglądając go popadałem w skrajnie różne nastroje. począwszy na ogromnym smutku, a skończywszy na niekontrolowanym śmiechu. ale WSZYSTKO za sprawą Toni Collette. jak wspomniałeś Albertino, aktorka w ŻADNEJ roli nie była tak dobra jak tu. Ten uśmiech kiedy szła do ołtarza, czy chociażby cała scena poznawania przyszłego męża - arcydzieło! zdaję sobie sprawę, że moj komentarz jest byc może zbyt optymistyczny i, że nie każdy się ze mną zgodzi, ale jak wspomniałem - na mnie już dawno żaden film nie wywarł tak ogromnego wrażenia. 10/10

Jesli uwazacie, ze aktorka w ZADNEJ roli nie byla tak dobra jak w komentowanym filmie, to proponuje obejrzec "Historie Lilianny" Domaradzkiego. Mimo, ze grala postac niejako drugoplanowa i do tego miala za zadanie zmierzyc sie z wybitna aktorka teatralna, zagrala tak dobrzez, ze moimz daniem kazdy kto to widzial na zawsze juz bedzie ja kojarzyl z ta rola.
A tak przy okazji proponuje posluchac jak Toni Colette spiewa w zespole, ktory zalozyla razem ze swoim mezem Toni and the Finnish. To takie cieple granie z niebanalnym czasem tekstem. Nikt tam niczego nie udaje ani nie probuje dac z siebie wiecej niz potrafi. Dla fanow Colette pozycja obowiazkowa.
Pozdrawiam.