PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=437160}

Wiara czyni czuba

Religulous
2008
7,4 7,0 tys. ocen
7,4 10 1 7001
6,0 10 krytyków
Wiara czyni czuba
powrót do forum filmu Wiara czyni czuba

Polecam: http://marysiamucha.natemat.pl/87263,wszyscy-jestesmy-ateistami

ocenił(a) film na 6
hr_dooku

Polecam: http://www.filmweb.pl/user/impactor

użytkownik usunięty
hr_dooku

Jesteś ateistą?

Nie całkowicie, jestem bardziej agnostykiem. Jednakże nie zaprzeczam istnieniu pewnego bóstwa, ale uważam, że żadna religia nie przedstawia go właściwie, bo wygląda to po prostu śmiesznie. Skąd możemy wiedzieć, że chrześcijaństwo jest tą właściwą religią i że to właśnie ją powinniśmy wyznawać? Zostałem katolikiem, bo tak mi powiedzieli ludzie, że chrześcijaństwo jest najwłaściwsze.

Wolę pozostać w niewiedzy i nie zaprzątać sobie tym głowy aż do śmierci.
https://www.youtube.com/watch?v=xEZIgqWoJXI&feature=player_embedded

ocenił(a) film na 6
hr_dooku

>>>>> Nie całkowicie, jestem bardziej agnostykiem.

Jeżeli na pytanie "Czy wierzysz w boga" Twoja odpowiedź brzmi inaczej niż "TAK", to jesteś ateistą. Ateizm nie jest wierzeniem w nieistnienie bogów, tylko brakiem wierzenia w ich istnienie. A agnostycyzm nie jest stanem pośrednim pomiędzy teizmem i ateizmem, lecz odnosi się do czegoś całkowicie innego.

Polecam punkt 1 i 2 ze spisu treści widocznego po kliknięciu na moim nicku.

impactor

No nie wiem. Wg ateiści twierdzą, że boga nie ma, wierzący mówią, że jest, a agnostycy są pomiędzy, bo ich wypowiedz na ten temat jest mniej więcej taka: "nie wiem czy jest i wisi mi to". Ja nie wyznaję absolutnie żadnej religii, ale ateista bym sie nie nazwał.

wikipedia [źródło jak źródło, większość haseł pokrywa się papierowymi encyklopediami]

"Ateizm – odrzucenie teizmu lub pogląd bądź doktryna głosząca, że bogowie nie istnieją"

"Agnostycyzm – pogląd filozoficzny, według którego obecnie niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości. Czasami agnostycyzm oznacza tylko niemożliwość dowiedzenia się, czy Bóg lub bogowie istnieją, czy też nie. "

Z tego by wynikało, że agnostyk nie jest ateistą.

ocenił(a) film na 6
kangur_msc_CM

Zapraszam do kliknięcia na moim nicku i zapoznania się z punktem "Czym jest ateizm, oraz czym ateimz nie jest" oraz - przede wszystkim - "Szerzej o ateiźmie i agnostycyzmie".

Proszę samemu ocenić, które wytłumaczenie i uzasadnienie bardziej do Pana przemawia.


------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

Spoko, w wolnym czasie rzucę okiem.

Na razie przejrzałem (przeczytałem w 3./4) linka od autora tematu i nie podoba mi się ta rozmowa. I pozwolę ją sobie skitować tak:

Dajmy na to, że Boga nie ma. W takim razie jakieś 3/4 ludzi na ziemi marnuje kupę czasu w imię wiary, w coś czego nie ma. Ateiści rozmawiając z wierzącymi o bogu, marnują swój czas, w imię czegoś, w co sami nie wierzą. To znacznie bardziej irracjonalne zachowanie.

PS: dobra, rzuciłem okiem na Twoje definicji.

I tak:

"Wobec każdego twierdzenia można zająć trzy pozycje:
1. Tak, przyjmuję to za prawdę.
2. Nie, nie przyjmuję tego za prawdę.
3. Przyjmuję to za nieprawdę."

- pełna zgoda. przy czym lubię określać 2 opcję, jako świadomość własnej niewiedzy w danym temacie.


"W wypadku twierdzenia o bogach, te pozycje to:
1. Teizm (wierzenie w istnienie boga)
2. Ateizm (brak wierzenia w istnienie boga)
3. Antyteizm (wierzenie w nieistnienie boga)"

Ok . Niech tak będzie. Jednak w potocznej mowie to jest trochę spaczone. Zresztą zauważ, że nawet encyklopedie podają w definicji ateizmu, że to doktryna głosząca, „że bogowie NIE istnieją”. A to już nie jest nie przyjęcie za prawdę, tylko przyjęcie za nieprawdę. Natomiast „Antyteizm” w mowie potocznej właściwie nie występuję, nawet Word go podkreśla na czerwono :p

Agnostycyzm zaś z całą pewnością jest nie przyjęciem za prawdę, ale też nie jest przyjęciem za nieprawdę.

Agnostyk jest po środku, a ateista - zależnie od definicji...

Ważne, czy jesteś punktem 1, 2 czy 3, a nie jakiego słowa użyjesz na określenie swojego stanowiska :)

ocenił(a) film na 6
kangur_msc_CM

►►►Dajmy na to, że Boga nie ma. W takim razie jakieś 3/4 ludzi na ziemi marnuje kupę czasu w imię wiary, w coś czego nie ma. Ateiści rozmawiając z wierzącymi o bogu, marnują swój czas, w imię czegoś, w co sami nie wierzą. To znacznie bardziej irracjonalne zachowanie.

Zacznijmy od tego, że ateizm określa tylko brak wiary w boga. Więc cokolwiek ateista robi, nie robi tego jako ateista, tylko ktoś inny. W tym wypadku powiedzmy, że chodzi o sceptyka (oczywiście nie każdy ateista jest sceptykiem).

A więc sceptyk nie wierzy w utrzymywanie wierzeń zgodnych z rzeczywistością? To tak, jakby zarzucać psychiatrze bezsens leczenia człowieka podającego się za Napoleona, ponieważ on nie wierzy w Napoleona.

Przejrzyj sobie inne punkty w moim spisie treści. Jest tam m.in. „Szkodliwość wiary niefundamentalnej”. Życie w społeczeństwie pełnym osób utrzymujących absurdalne wierzenia jest niebezpieczne nie tylko dla tych osób, ale i każdego z nas.
Jak powiedział Voltaire: Ci którzy wierzą w absurdalności zdolni są do popełniania potworności.

Poza tym religia odbiera zdolność odróżniania dobra od zła, a co za tym idzie – moralność.


Uważasz, że nie warto walczyć o społeczeństwo w którym ludzie są moralni i utrzymują wierzenia zgodne z rzeczywistością nie stanowiąc dla innych zagrożenia?


►►►Agnostycyzm zaś z całą pewnością jest nie przyjęciem za prawdę, ale też nie jest przyjęciem za nieprawdę. Agnostyk jest po środku, a ateista - zależnie od definicji...

Agnostycyzm odnosi się do zupełnie czego innego, niż teizm i ateizm. Jeśli mogłeś przeczytać tylko jeden punkt ze spisu treści, to wybrałeś niewłaściwy.
Najważniejsze są "Czym jest ateizm, oraz czym ateimz nie jest" oraz - przede wszystkim - "Szerzej o ateizmie i agnostycyzmie".



►►►Ważne, czy jesteś punktem 1, 2 czy 3, a nie jakiego słowa użyjesz na określenie swojego stanowiska :)

Tak, ale używanie prawidłowych, najlepiej uargumentowanych i najbliżej opisujących rzeczywistość definicji ułatwia wzajemne zrozumienie. A używanie definicji odmienych utrwala i rozprzestrzenia nieporozumienia, które prowadzą chociażby do tego, że teiści mówią:
- wszystko jest wiarą, i nasza pozycja jest równie uprawniona, co pozycja ateistów
- ateiści nie mogą udowodnić nieistnienia boga, więc my mamy rację

itd, itp.


------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

„Zacznijmy od tego, że ateizm określa tylko brak wiary w boga. Więc cokolwiek ateista robi, nie robi tego jako ateista, tylko ktoś inny. W tym wypadku powiedzmy, że chodzi o sceptyka (oczywiście nie każdy ateista jest sceptykiem).

A więc sceptyk nie wierzy w utrzymywanie wierzeń zgodnych z rzeczywistością? To tak, jakby zarzucać psychiatrze bezsens leczenia człowieka podającego się za Napoleona, ponieważ on nie wierzy w Napoleona.”

Soryy, ale nie kumam. Po pierwsze miałem tu na myśli osoby, który w imię swojej pewności, że nie ma boga, próbują przekonać o tym osoby wierzące. A więc zgodnie z Twoimi definicjami, to chyba wojujący antyteiści. Ich działania są moim zdaniem irracjonalne.

„A więc sceptyk nie wierzy w utrzymywanie wierzeń zgodnych z rzeczywistością”

Nie kumam tego zdania. Jak nie wierzy w utrzymywanie wierzeń? Pscyhiatra wierzy w Napoleona, ewentualnie nie wierzy w to, ze jest nim pacjent. Ale to zupełnie inna sytuacja. To jest jego praca. Gdyby w wolnym czasie szukał ludzi o dziwnych wierzeniach, żeby im je z głowy wybijać i wtedy, owszem, śmiałbym się z jego hobby.

„Poza tym religia odbiera zdolność odróżniania dobra od zła, a co za tym idzie – moralność.”

Nie tylko religia. Zło i dobro uważam za pojęcia względne, stworzone przez ludzi. Jak sam napisałeś, to religia odbiera tą zdolność, a nie wiara. A religia jest tylko kwestią kultury. To kultura wpływa na moralność i definiowanie dobra i zła, a nie wiara. I bez religii też byłoby tak, że to dla jednego człowieka jest dobrem, dla innego gościa w innym miejscu na ziemi będzie złem.

„Uważasz, że nie warto walczyć o społeczeństwo w którym ludzie są moralni i utrzymują wierzenia zgodne z rzeczywistością nie stanowiąc dla innych zagrożenia?”

Uważam , że nie warto.

Po pierwsze, bo jestem egoistą i szkoda mi na to czasu. Po za tym, mojego egoistyczne „ego”, jako przedrostek w moim egoizmie, dotyczy też moich bliskich. A moja mam jest katoliczką, autentycznie wierzącą, i nie zamierzam z nią o tym dyskutować. Jej daje to siłę, wsparcie. A mimo to na co dzień twardo stąpa po ziemi, nie narzuca mi nic i jest dobrą, niegroźną osobą. Dlaczego miałbym chcieć burzyć jej szczęście?

Po drugie, bo jest wiele rzeczy, o które warto walczyć, a są ważniejsze i zarazem łatwiejsze do zrealizowania.

Walczenie o „normalność” jest walką z wiatrakami, z naturą. Po za tym zgodnie z definicja normy, wiara jest normalna.

Z tymi definicjami masz rację, ale wiesz, to jak z mówieniem dżojstik, na pada :)

A tak w ogóle środowiska niewierzące są same sobie winne, bo „marsz ateistów” organizowały osoby, które raczej można nazwać antyteistami :)

impactor

PS:

Jeszcze odnośnie Twoich słów a tamtym poście:

"I przy okazji – każda rozsądna osoba powinna wystrzegać się posiadania wiary w cokolwiek, ponieważ z definicji wiara = wierzenie bezpodstawne (czyli naiwność), lub wierzenie demonstrowalnie fałszywe (czyli urojenie)."

Ależ to brzmi:


po pierwsze koszmarnie, bo w takim wypadku nie powienieneś mieć przyjaciół i kobiety (zaufanie to forma wiary)

po drugie brzmi to nielogicznie i nakłania do kompletnej ignorcji, bo cała wiedza szarego człowieka w dziedzinie fizyki, biologi, geografii, historii - opiera się na wierze w słowa mądrzejszych ludzi. Sam nie przeprowadzę dowodów na wszystko o czym przeczytam. Dlatego wierzę autorom, w mniejszym lub większym stopniu. Dlatego w jednych mediach pokładamy mniejszą wiarę, a w innych większa. Podbnie jest z ludźmi.

Oczywiście, że większość wiedzy z dziedziny fizyki, chemii, geografii etc to „wierzenia które przyjmujemy za absolutnie pewne na podstawie dowodów wykazanych metodą naukową”. TEORETYCZNIE. Ale w praktyce ani ja, a ni Ty nie poznajemy tych dowodów. Nie mamy na to czasu, ani predyspozycji. Naukowcy udowadniają jakąś teorię, staje się ona kategorią 2,lub nawet 1 DLA NICH. A dla nas to jest nadal kwestia wiary, w to, że oni nie okłamują nas, że się nie mylą itd. Bo sami nie sprawdzamy całej wiedzy, która przyjmuje za pewnik.

A wiara w Boga akurat może być mniej ryzykowna niż wiara w ludzi. Gdy uwierzysz człowiekowi może Ci okraść, zabić, okłamać, zdradzić itd. ale i tak warto wierzyć, choć selektywnie. Gdy uwierzysz w Boga, to jedyne co może ci zrobić, to nie istnieć :)

Oczywiście, wiem, że jest "wierzenie usadnione", ale to gdzie ono sie pojawia jest względne, o czym każdy człowiek na ziemi przekonał się choć raz w życiu wierząć komuś / w coś i przeżywajać rozczarowanie, lub nie dając wiary w komuś / coś, co okazało się prawdo.

Jesteśmy tylko ludźmi, więc musimy wierzyć.. Tak wiele naszych codziennych decyzji popada w kategorie 3-6, które uważasz za czysta wiare (której zalecasz wystrzegania się), ale bez tej wiary bylibysmy zimnymi, nieomylnymi robotami, nie podejmującymi ryzyka, nieufnymi, niekochającymi, mądrymi w swojej wegetacji.

kangur_msc_CM

"co okazało się prawdo."

lol :)

ocenił(a) film na 6
kangur_msc_CM

►►►po pierwsze koszmarnie, bo w takim wypadku nie powienieneś mieć przyjaciół i kobiety (zaufanie to forma wiary)

Nie. Zaufanie to forma wierzenia uzasadnionego. Wiara jest naiwnością i/lub urojeniem.

Kłania się punkt „Rodzaje i gradacja wierzeń”

Jeżeli facet ufa dziewczynie na podstawie:

a - wiary typu pierwszego, czyli naiwności (laska z ulicy podeszła do niego, powiedziała „będę Twoją dziewczyną, a teraz daj mi klucze do samochodu i mieszkania”)

lub

b - wiary typu drugiego, czyli urojenia (po okradzeniu jego mieszkania dziewczyna wraca, mówi dał jej klucze od mieszkania rodziców bo zrobi to jeszcze raz, a on ma wiarę że ona jednak tego nie zrobi)

to oczywistym jest, że darzenie zaufaniem kogokolwiek na podstawie wiary jest jak najbardziej szkodliwe i nieporządane.


►►►po drugie brzmi to nielogicznie i nakłania do kompletnej ignorcji, bo cała wiedza szarego człowieka w dziedzinie fizyki, biologi, geografii, historii - opiera się na wierze w słowa mądrzejszych ludzi.

Mylisz pojęcie „wierzenie” z pojęciem „wiara”.

Oto, czym różni wierzenie w twierdzenia nauki, od wierzenia w twierdzenia religii:

1 – jak sam przyznałeś, naukowcy sami mają bezpośrednią możliwość przeprowadzenia dowodu tych twierdzeń. W dodatku każdy może zostać naukowcem i mieć dostęp do dowodów z pierwszej ręki.

Tymczasem zawodowi teiści (np. księża) mają tylko to, co każdy teista – wiarę.


2 – prawie wszystko co nas otacza wynika bezpośrednio z prawdziwości twierdzeń nauki. Gdyby twierdzenia nauki były fałszywe, nie mielibyśmy telefonów, samolotów, jogurtów, ani nawet możliwości rozmnażania.

NIC co nas otacza nie jest wynikiem prawdziwości nadnaturalnych twierdzeń religijnych.


3 – nauki nie robi się poprzez głaskanie się po głowie. Kiedy ktoś wychodzi z hipotezą, przeprowadza jej dowód, i publikuje wyniki oraz metodologię, cały świat nauki rzuca się na niego próbując urwać mu łeb poprzez udowodnienie że jego twierdzenie jest gówno warte. Dopiero kiedy okazuje się, że wbrew usilnym staraniom wielu innych naukowców okazało się, że jednak jego hipoteza rzeczywiście zasługuje na miano teorii – wtedy i tylko wtedy staje się to częścią wiedzy naukowej.

Tak więc kompletnie nonsensownym jest twierdzenie, że zwykli obywatele przyjmują twierdzenia nauki na wiarę, tak samo, jak teiści przyjmują istnienie boga.


►►►wiara w Boga akurat może być mniej ryzykowna niż wiara w ludzi. Gdy uwierzysz człowiekowi może Ci okraść, zabić, okłamać, zdradzić itd. ale i tak warto wierzyć, choć selektywnie. Gdy uwierzysz w Boga, to jedyne co może ci zrobić, to nie istnieć :)

Mówisz o deizmie, a nie teizmie. W teizmie wiara w boga to nie tylko wierzenie w jego istnienie, ale i przestrzeganie jego nakazów. W więc wierząc w boga zabijesz sąsiada za bycie innowiercą oraz gejem, sprzedasz córkę w niewolę seksualną, wprowadzisz prawo zabraniające zapłodnienia in vitro, wprowadzisz do szkoły nauczanie n/t magicznego stworzenia człowieka w ogrodzie Eden, a na końcu Twoja cywilizacja zostanie zniszczona przez asteroidę, bo z racji swojego kierowania się zabobonem nie miała ona szans na rozwinięcie się do poziomu na którym mogłaby temu zapobiec.


►►►Jesteśmy tylko ludźmi, więc musimy wierzyć.. Tak wiele naszych codziennych decyzji popada w kategorie 3-6, które uważasz za czysta wiare (której zalecasz wystrzegania się),

Nie.

►►►ale bez tej wiary bylibysmy zimnymi, nieomylnymi robotami, nie podejmującymi ryzyka, nieufnymi, niekochającymi, mądrymi w swojej wegetacji.

No i ponownie ta sama kolosalna bzdura, co na początku.




►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►► ►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►►► ►►►►►►

Odpowiedź na Twój drugi post znajdujący się tutaj: http://www.filmweb.pl/film/Wiara+czyni+czuba-2008-437160/discussion/%22Wszyscy+j este%C5%9Bmy+ateistami+%28lub+agnostykami+wg+mnie%29%22,2359189#post_11972284


►►►Soryy, ale nie kumam. Po pierwsze miałem tu na myśli osoby, który w imię swojej pewności, że nie ma boga, próbują przekonać o tym osoby wierzące. A więc zgodnie z Twoimi definicjami, to chyba wojujący antyteiści. Ich działania są moim zdaniem irracjonalne.

Mam nadzieję, że nie mylisz demonstrowania absurdu i błędności argumentów przekonujących do jakiegoś wierzenia, z przekonywaniem o fałszywości tego wierzenia?



►►►Pscyhiatra wierzy w Napoleona, ewentualnie nie wierzy w to, ze jest nim pacjent. Ale to zupełnie inna sytuacja. To jest jego praca. Gdyby w wolnym czasie szukał ludzi o dziwnych wierzeniach, żeby im je z głowy wybijać i wtedy, owszem, śmiałbym się z jego hobby.

Jeśli owe wierzenia szkodzą i zagrażają innymi, to Twój śmiech nazwałbym co najmniej bezmyślną nieodpowiedzialnością, lub nihilizmem.



►►►Nie tylko religia. Zło i dobro uważam za pojęcia względne, stworzone przez ludzi. Jak sam napisałeś, to religia odbiera tą zdolność, a nie wiara. A religia jest tylko kwestią kultury. To kultura wpływa na moralność i definiowanie dobra i zła, a nie wiara.

Nie. Religia jest jedynie wprowadzeniem w życie wiary.


►►► I bez religii też byłoby tak, że to dla jednego człowieka jest dobrem, dla innego gościa w innym miejscu na ziemi będzie złem.

Tak, ale nawet osoby, dla której bez religii dany czyn byłby złem, dzięki religii staje się on dobrem.

Nie bez powodu istnieje przysłowie:
„Bez religii dobrzy ludzie czyniliby dobro, a źli ludzie – zło. Ale aby dobrzy ludzie czynili zło – do tego potrzeba religii.”


►►►„Uważasz, że nie warto walczyć o społeczeństwo w którym ludzie są moralni i utrzymują wierzenia zgodne z rzeczywistością nie stanowiąc dla innych zagrożenia?”
►►►Uważam , że nie warto. Po pierwsze, bo jestem egoistą i szkoda mi na to czasu. Po za tym, mojego egoistyczne „ego”, jako przedrostek w moim egoizmie, dotyczy też moich bliskich.

Tak więc mogę nazwać Cię osobą krótkowzroczną, niezdającą sobie sprawy z konsekwencji teizmu, który szkodzi TAKŻE Twojemu EGO.


►►►Po drugie, bo jest wiele rzeczy, o które warto walczyć, a są ważniejsze i zarazem łatwiejsze do zrealizowania.

Zapominasz, że aby móc o nie skutecznie walczyć, konieczne jest utrzymywanie wierzeń zgodnych z rzeczywistością, oraz funkcjonowanie w społeczeństwie które taką walkę w ogóle umożliwi.

To tak, jakbyś uznał oddychanie za niewarte zachodu, bo ważniejsze jest jedzenie.



------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

Dobra. Zacznijmy od tego zjadasz, mnie. Jestem ignorantem. Masz rację co do świata nauki, nie pomyślałem o tym. Tylko teraz tak: rozumiem, że zakładasz, że jeśli kupujesz w aptece lek przepisany przez lekarza, wierząc, że czynisz słusznie, to jest to na pewno kategoria 1 lub 2, świat nauki daje Ci tą gwarancję, zabezpiecza przed oszustwami ze strony mądrzejszych od Ciebie, przed błędami, itd?

Ja jednak uważam, że jest w tym i czysta wiara. Bo jest jakiś punkt zero. I jesteś sobie gościem w wieku dajmy na to 10 lat, znasz j. polski i podstawowe definicje: stół, drewno, seks, woda itd. I mówi Ci ktoś, że jest Bóg i a kto inny zaczyna Ci mówić o tym dlaczego samoloty latają, gdzie leży Katunga, i że perkusista Def Leppard miał jedną rękę. I miliardy innych faktów. Pierwszemu możesz uwierzyć, lub nie. Drugi oczywiście może Ci podać masę źródeł (które mógł sfabrykować), a Tobie, żeby poznać masę faktów i je zrozumieć nie starczy życia. Możesz umrzeć w wieku 69 lat, nie mając pewności czy gdybyś pożył rok dłużej, nie poznał byś nowych faktów, obalających całą masę "faktów", które łykałeś jak pelikan, ale nawet nie miałeś czasu, żeby je sprawdzić. tak jak kiedyś masa ludzi przeżyła swoje żywota wierząc, że ziemia jest płaska. Można sobie robić podziały i etykiety w stylu "wiara" i "wierzenia". Ale na co dzień to mnie nie obchodzi. Wierzę w pewne rzeczy, w inne nie. A większości po prostu nie wiem i tu również wrzucam pytanie, czy jest w nas coś niematerialnego, co zostaje po śmierci. Może to ta cała energia, której brak bilansie? Zobaczymy.

"Mam nadzieję, że nie mylisz demonstrowania absurdu i błędności argumentów przekonujących do jakiegoś wierzenia, z przekonywaniem o fałszywości tego wierzenia?"

Nie odróżniam. Dla mnie ta manifestacja to cyrk. Ale wiesz, mamy na ten temat po prostu inny pogląd.

"Jeśli owe wierzenia szkodzą i zagrażają innymi, to Twój śmiech nazwałbym co najmniej bezmyślną nieodpowiedzialnością, lub nihilizmem."

Po pierwsze, nigdy nie twierdziłem, że nie jestem nihilista. Po drugie nadal kłania się kwestia poglądów. Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie obwiniam religii i wiary za, przysłowiowe, "całe zło tego świata". I wierzę (podciągaj to sobie pod którą wiarę ci się podoba), że religia jest wstanie koegzystować obok nauki i nie szkodzić W końcu tak wielu naukowców jest jednocześnie wyznawcami różnych religii.



►►►Nie tylko religia. Zło i dobro uważam za pojęcia względne, stworzone przez ludzi. Jak sam napisałeś, to religia odbiera tą zdolność, a nie wiara. A religia jest tylko kwestią kultury. To kultura wpływa na moralność i definiowanie dobra i zła, a nie wiara.

"Nie. Religia jest jedynie wprowadzeniem w życie wiary."

Nie zgodzę się. Religia jest otoczką kulturalna do wiary. Czego potwierdzeniem jest tak wielu ateistów i nawet antyteistów przy wigilijnych stołach. Religia zawsze pokrywa się z regionalną tradycją i ludzie często traktują to jako rytuał, część narodowej tradycji, i nawet, jeśli nie są osobami wierzącymi chętnie praktykują takie obrządki.



►►► I bez religii też byłoby tak, że to dla jednego człowieka jest dobrem, dla innego gościa w innym miejscu na ziemi będzie złem.

"Tak, ale nawet osoby, dla której bez religii dany czyn byłby złem, dzięki religii staje się on dobrem.

Nie bez powodu istnieje przysłowie:
„Bez religii dobrzy ludzie czyniliby dobro, a źli ludzie – zło. Ale aby dobrzy ludzie czynili zło – do tego potrzeba religii.” "

Nie kupuję tego. Bo nie wierzę w złych i dobrych ludzi, ciągle upieram się przy względności tych pojęć. Ale już nawet przyjmująć pewne uproszczenia 0 dorby człowiek może być ateistą i zrobić źle, bo jest tyklo człowiekiem, bo jest słaby, bo może znaleźć się wskrajnej sytuacji. religia nie ma tu nic do rzeczy. A nawet może mieć wpływ na czynienie dobra - zły człowiek może robić dobrze, jeżeli naprawdę wierzy, czynić dobrze, ze strachu przed wieczną karą. Takie dobro oczywiście przestaje być prawdziwym, czystym bezinteresownym dobrem, ale nadal działa tak, jak np. groźba realnej kary śmierci.

Prawda jest taka, że większość zła czynionego w imię religii, wynika tak naprawdę za manipulacji. Z reguły nie chodzi o wiarę w boga, tylko o zasady moralne, tradycje, konserwatyzm, niechęć do praktyk odbiegających od normy, ogólnie ochronę przed działaniami, które są rzekomo niemoralne. Z drugiej strony mamy wojny o ziemię i kasę, również pod przykrywką religii. I bez religii by sobie preteksty znaleźli. Bo wojna nie jest dzieckiem religii. Jest odwrotnie - religie są dziećmi wojen.

"Tak więc mogę nazwać Cię osobą krótkowzroczną, niezdającą sobie sprawy z konsekwencji teizmu, który szkodzi TAKŻE Twojemu EGO."

Pewnie, że możesz. Ale ja się za taka nie uważam. Religia mojemu ego nie szkodzi, bo mam ją gdzieś. Nie tracę na nią czasu (lubię tylko czasem pogadać, tak jak Ty, tylko ja bez poczucia misji).
Patrzę na to tak: przeżyje Jeszce x lat, gdzie x ma górna granicę i nie ma dolnej. I chcę zająć się sobą. Podróżować, melanżować, kochać, tworzyć, obijać się, czytać, robić setki rzeczy. Na politykę, religię itd szkoda mi czasu. Wolę być ignorantem i egoistą i mieć tego świadomość, niż walczyć o idee wbrew sobie. Nie chce naprawiać świata, wolę tworzyć wewnątrz mój mały świat i go bronić. Mi to szkodzi? Ok. Ale wolę sobie szkodzić z uśmiechem na ryju, niż płakać czyniąc rzekome dobre, którego nawet nie umiem dostrzec.

Powiedz mi, czy naprawdę wierzysz, że ludzi można wyleczyć z wiary? Co TY robisz, że nie być tak krótkowzroczną osobą? Piszesz teksty na filmwebie? Wiesz, jutro może Cie samochód przejechać, wtedy umierając możesz pomyśleć, że byłeś krótkowzroczny, marnując czas na gadkę ze mną, zamiast poświęcić go komuś, kogo kochasz.

Czy naprawdę chciałbyś tu zrobić ateistyczna inkwizycję? Pozbyć sie tych złych i głupich istot wierzących w swoich bogów? Wg Ciebie nie ma na ziemi miejsca i dla Ciebie dla nich? I dla mnie (jestem opcją środek).


"Zapominasz, że aby móc o nie skutecznie walczyć, konieczne jest utrzymywanie wierzeń zgodnych z rzeczywistością, oraz funkcjonowanie w społeczeństwie które taką walkę w ogóle umożliwi.

To tak, jakbyś uznał oddychanie za niewarte zachodu, bo ważniejsze jest jedzenie."

Strasznie poleciałeś z tym porównaniem. Tyle, że mi kościół i wiara nawet bliskich mi osób nie przeszkadza niczym. Jest mi dobrze. realizuję swoje cele, znalazłem szczęściem, wierzę w co chce, robię co chce. Dlaczego miałbym to wszystko rzucić w imię wojny z ludźmi, którzy nic mi złego nie robią? Ludzie jakoś walczą o lekarstwa na ciężkie choroby, o tolerancję (mało z resztą mamy wierzących gejów?), o setki różnych rzeczy i jakoś dają radę, pomimo, iż obok jest kościół i ta cała zła wiara.

Nie oddychając bym umarł, nie walczyć z wiarą, jakoś żyję i mam się dobrze. Nie wiem, dlaczego szukasz wojny. To identyczne podejście, jakie mieli wojujący katolicy, muzułmanie itd. Oczywiście, Ty masz ta naukę, oni wiarę. Problem w tym, że nawet jeśli sama nauka nie jest skażona wiarą (z czym nie do końca się zgadzam, ale jednak zgasiłeś mnie tu trochę swoimi argumentami), to sami naukowcy już ową wiarą są skażeni.

„Uważasz, że nie warto walczyć o społeczeństwo w którym ludzie są moralni i utrzymują wierzenia zgodne z rzeczywistością nie stanowiąc dla innych zagrożenia?”

wracając do tego pytania:

można wykazać, że zagrożenie dla cywilizacji stanowią ludzie wierzący. Ok. Można wykazać też, że są nim homoseksualiści, narkomani, alkoholicy, politycy, inwalidzi itd. Ale to są zagrożenia urojone. Nie wiara jest zagrożeniem, tylko fanatyzm. Wśród wierzących ludzi, są ludzie rozsądni, potrafiący oddzielić swoją wiarę od funkcjonowania w materialnym świecie. I chyba wśród swoich naukowych autorytetów znalazłbyś potwierdzenia na to.


Zaś to co głosisz brzmi bardziej niebezpiecznie, niż cały KK razem wzięty... naprawdę chce wojny? Albo pozamykać ich w psychiatrykach? Czy też może uważasz, że napiszesz książkę, która raptem unicestwi wszystkie religie? Swoją drogą, kiedy będzie gotowa? Może przeczytam :)

ocenił(a) film na 6
kangur_msc_CM

Odnośnie nauki – być może nieporozumienie wynika z niezrozumienia, czym jest nauka. Twierdzenia nauki nie są prawdą, i nie mają aspiracji do bycia prawdą. Twierdzenia naukowe są tylko najlepszymi, najbliższymi prawdzie odpowiedziami, do jakich w danym momencie ludzkość ma dostęp.

Jako ciekawostkę dodam, że nawet dzisiaj dzięki istnieniu wiary mamy Towarzystwo Płaskiej Ziemi: http://en.wikipedia.org/wiki/Flat_Earth_Society


►►►Nie odróżniam. Dla mnie ta manifestacja to cyrk. Ale wiesz, mamy na ten temat po prostu inny pogląd.

Ja nie mówiłem o manifestacji. To, co ludzie sobie organizują – to ich sprawa. Każdy ma do tego prawo, nie zależnie od tego, czy jest teistą, ateistą, krasnoludkowcem, czy wyznawcą Płaskiej Ziemi.

Chodziło mi o to, że jeśli ktoś demonstruje błędność i szkodliwość wierzenia w bogów, to nie znaczy że jest on osobą głoszącą i demonstrującą nieistnienie boga. To są dwa odrębne twierdzenia.



►►►Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie obwiniam religii i wiary za, przysłowiowe, "całe zło tego świata".

Ja też nie. Tylko to zło, za które jest odpowiedzialna.


►►►I wierzę (podciągaj to sobie pod którą wiarę ci się podoba), że religia jest wstanie koegzystować obok nauki i nie szkodzić W końcu tak wielu naukowców jest jednocześnie wyznawcami różnych religii.

To, że może koegzystować – to nie ulega wątpliwości. W przeciwnym razie istnienie naukowców-teistów byłoby niemożliwe. Ale owo istnienie możliwe jest tylko dlatego, że owi naukowcy-teiści wyłączają swoje racjonalne myślenie względem jednego jedynego aspektu ich życia, ponieważ do tego przekonała ich indoktrynacja religijna.
Starczy spojrzeć na Blaise Pascala - geniusza, którego teizm popchnął do stworzenia jednego z najbardziej skretyniałych argumentów proteistycznych – Zakładu Pascala (opis po kliknięciu na moim nicku).


►►►Nie zgodzę się. Religia jest otoczką kulturalna do wiary. Czego potwierdzeniem jest tak wielu ateistów i nawet antyteistów przy wigilijnych stołach.

No ale przecież jedno nie wyklucza drugiego. Religia – czyli wprowadzanie w życie wierzeń z kategorii wiary dot. bogów – tak jak i każde inne czynności, mają wpływ na kulturę. A zbieranie się przy stołach wigilijnych i wielkanocnych nie jest zasługą religii chrześcijańskiej, tylko pogańskich wierzeń starszych od boga Jahwe o tysiące lat.


►►►Nie kupuję tego. Bo nie wierzę w złych i dobrych ludzi,

A ja uważam, że ludzie są z gruntu „dobrzy”, ponieważ człowiek wyewoluował jako gatunek społeczny, a bycie „dobrym” jest w każdym gatunku społecznym korzystne dla jednostki, która jest dobra. Bycie „złym” w perspektywie średniej i długofalowej jest szkodliwe dla tej złej jednostki, i dlatego też obecność genów i tendencji sprzyjającym takim zachowaniom jest w każdej społeczności marginalna.

►►►zły człowiek może robić dobrze, jeżeli naprawdę wierzy, czynić dobrze, ze strachu przed wieczną karą. Takie dobro oczywiście przestaje być prawdziwym, czystym bezinteresownym dobrem, ale nadal działa tak, jak np. groźba realnej kary śmierci.

Tak, tylko że w religii to, że coś jest karane, nie znaczy, że jest złem, a to że coś jest nagradzane, nie znaczy, że jest dobrem. Często-gęsto jest dokładnie odwrotne, i dobro jest karane wiecznym potępieniem, a zło – rajem.
I to właśnie pociąga dobre osoby do zła – czy to na skutek chęci przestrzegania przykazań boga-potwora, czy to ze strachu przed jego karą.


►►►Religia mojemu ego nie szkodzi, bo mam ją gdzieś.

Nie? Oto przykładowe szkody dla Ciebie samego wynikające z religii:
- będąc w związku z problemem z płodnością będziesz Ci odebrana możliwość zapłodnienia in-vitro
- będąc sparaliżowanym, w ostatnim stadium raka, cierpiąc katusze których nie uśmierzają żadne leki przeciwbólowe zostaje Ci odebrane prawo do eutanazji
- Twój sąsiad nie zadzwoni po policję widząc, jak złodzieje włamują się do Twojego mieszkania, ponieważ uzna, że jako niemoralny ateista nienawidzący boga zasługujesz na to

A to tylko najlżejsze przykłady w kraju liberalnym, jak Polska. Pomyśl, jak by to wyglądało gdyby religia miała większy wpływ na życie społeczne, niż dzisiaj. Jak to kiedyś wyglądało. I jak dzisiaj wygląda w teokracjach, gdzie za ateizm siedzi się w więzieniu.

Społeczeństwa utrzymujące absurdalne religijne wierzenia utrudniają, lub uniemożliwiają Ci dokładnie te rzeczy, które chcesz robić, czyli: Podróżować, melanżować, kochać, tworzyć, obijać się, czytać.

Itd. itp.

Jedynym powodem dla którego możesz te rzeczy w Europie robić, jest wpływ sekularnej humanistycznej cywilizacji europejskiej, która odciągnęła wrzeszczące i wierzgające chrześcijaństwo od jego barbarzyńskich korzeni. Gdyby wszyscy ludzie prezentowali Twoją postawę, to do dzisiaj palono by na stosie za podejrzenie bycia czarownicą.



►►►Powiedz mi, czy naprawdę wierzysz, że ludzi można wyleczyć z wiary?

Oczywiście. Ja byłem kiedyś lektorem KRK. Pomogłem też już niejednemu teiście wyrwać się z okowów wiary.


►►►Czy naprawdę chciałbyś tu zrobić ateistyczna inkwizycję? Pozbyć sie tych złych i głupich istot wierzących w swoich bogów? Wg Ciebie nie ma na ziemi miejsca i dla Ciebie dla nich? I dla mnie (jestem opcją środek).

Naprawdę uważam, że powinieneś poczytać rozmowy, zanim zaczniesz tworzyć sobie jakieś swoje wyobrażenie na mój temat, które nie ma żadnego umocowania w rzeczywistości.


►►►można wykazać, że zagrożenie dla cywilizacji stanowią (...) homoseksualiści, narkomani, alkoholicy, politycy, inwalidzi itd.

Życzę powodzenia.


►►►Ale to są zagrożenia urojone. Nie wiara jest zagrożeniem, tylko fanatyzm. Wśród wierzących ludzi, są ludzie rozsądni, potrafiący oddzielić swoją wiarę od funkcjonowania w materialnym świecie. I chyba wśród swoich naukowych autorytetów znalazłbyś potwierdzenia na to.

Nie, mój drogi. U osoby kierującej się wiarą chrześcijańską lub muzułmańską fanatyzm jest jedynie brakiem hipokryzji. Jeżeli wierzysz, że Biblia jest słowem nieskończenie dobrego boga, którego przykazania należy przestrzegać, to nie masz absolutnie żadnych podstaw do przestrzegania przykazania „Nie kradnij” podczas gdy odrzucasz przykazanie „zabijaj czarownice, homoseksualistów, niewierzących oraz nieposłuszne dzieci”.

Albo przestrzegasz wszystkie 613 przykazań, albo jesteś hipokrytą dopuszczającym się podwójnej głupoty:
Pierwszej – przyjęcia bez żadnych podstaw absurdalnego wierzenia.
Drugiej – poprzez wybieranie jednych przykazań, i ignorowanie innych identycznie uzasadnionych.



►►►Zaś to co głosisz brzmi bardziej niebezpiecznie, niż cały KK razem wzięty... naprawdę chce wojny? Albo pozamykać ich w psychiatrykach?

Nie po raz pierwszy zastanawiam się, do kogo piszesz. Bo na pewno nie do mnie.
Ale jeśli jednak, to podaj jeden przykład niebezpieczeństwa tego, co głoszę.

impactor

Dobra, nie chce mi się już wszystkiego kopiować, a i rozmowę chciałbym zakończyć przd długim weekendem, który w moim przypadku kończy się dziś po pracy :D

Za tą ateistyczną inkwizycję szczerze przepraszam, zagalopowałem się, faktycznie wyolbrzymiłem Twój negatywny stosunek do wierżacych.

To, że KK robi wiele złego - in vitro, eutanazja ... racja. Ale po pierwsze, mnie to w tej chwili nie dotyczy, a po drugie, te kwestie budzą kontrowersje również wśród ateistów. Ja np. popieram in vitro i eutanazję, ale jestem przeciwnikiem np. aborcji (nie w każdym wypadku, ale jednak), którą pewnie byś wymeinił w dalszej kolejności.

Kościół oczywiście wywiera presje na rząd, co jest złe, to prawda. Ale po pierwsze, wielu wierzących to potępia, po drugie, wielu ludzi jest konserwami i bez kościoła.

Zdaję sobie sprawę, że Europa jest i tak liberalna (w większości bardziej niż Polska), ale w sumie obie Ameryki, duża część Azji i Australia też nie mają większych problemów z religią. Tylko Afryka i bliski Wschód są pod tym względem w średniowieczu, ale warto zauważyć, że to się u nich pokrywa z innymi aspektami ich rozwoju.

I tak - przeraża mnie to, co ludzie czynią w imię religii. Ale u nas to jednak margines. Widzę, jak wiara pozwala mojej babci trzymać się ponad 10 lat po śmierci dziadka i widzę, że jej to pomaga, a ona sama jest zupełnie niegroźna, pełna tolerancji i miłości. Kompletne zero fanatyzmu. Możesz ją nazwać hipokrytką, ale to jest bierna hipokryzja. Ona nie karci nikogo za nie przestrzeganie zasad biblii.

W Polsce, dzięki Bogu (hehe), Kościół może i chciałby mi przeszkadzać podróżować, melanżować, kochać, tworzyć, obijać się, czytać. Ale może mi naskoczyć. Jeżeli zachce mi się ślubu z kolegą - trudno, pojade do Holandii, hehe :) Ale ludzie, którym przeszkadzają dwie zbite deski na ścianie mnie śmieszą. W Polsce problem z kościołem to pikuś, w porównaniu z tym co się dzieje w krajach arabskich. U nas da się żyć i ateiści, którzy głoszą, że są prześladowani, są w moich oczach śmieszni. Bo więcej zła wyrzadzają mi politycy - biorą ode mnie kasę i karmią za nią morderców, z którymi jeszcze próbują mnie zamknąć w celi - w porównaniu z tymi działaniami, to cały KK może się schować. Nie raz cierpiałem przez ludzi, nigdy przez ich wiarę.

No i tak po zatym, to słuchając księdza Natanka, miałem taki ubaw, że pewnie wydłużyłem sobie życie o parę ładnych dni :)

W kwestii udwadniania zagrożenia np. homoseksulaistów - życzysz mi powodzenia, bo uważasz, że to nie możliwe? No wiesz, gdybyśmy wszyscy byli homo, gatunek by wymarł. Proste. Duże przywileje dla homo w danych kraju, powodują zaś, że osoby o takiej orientacji ściągają tam masowo, tym samym zaburzając proporcje homo/hetero, przestaja być marginesem, hetero, którzy mają tym problem emigrują, przyrost naturalny leci na łeb szyję itd. Oczywiście, sam po chwili dodałem, że te zagrożenia są przesadzone. Zawsze można zanelść zloty środek, trzeba tylko trochę pokory, zdrowego rozsądku i dobrych chęci. W Skandynawi nie brak pięknkych kościołów, do których jednak ktoś chodzi, a jednak to świeckie kraje.

Nazywanie fanatyzmu brakiem hipokryzji... hmmm. Dość trafne, mocne, ale nie niepodważalne.

Moja mama, dla przykąłdu, wprost mi mówi, że wielu aspektów biblii i stanowisk kościoła nie rozumie, nie popiera. Więc ciężko zarzucić jej hipkryzję, dlatego, że nie kradnie. Bo nie biblia kazała jej nie kraść, tylko serce, rozsądek, wychodzwnie. To, tak jakbyś powiedział, że skoro nie przestrzegasz części zaleceń bibli, to musisz specjalnie łamać wszystkie. Można być osoba wierzącą, ale nie wierzącą w biblię jako słowo boże. Ja np. wierzę w to, że JEŚLI jest ktoś na kształt Boga, to przybije mi High 5 po śmierci, bo wierzę w to, że jestem jako tako dobry (jak na człowieka), robie więcej dobra, niż zla, nie krzywdze ludzi. A to, że łamię po drodze nakazay i zakazy religii - to już mam gdzieś. Zasadniczo nie da się przestrzegać wszystkich przykazań biblii, bo są w niej sprzeczności. Ale nawet chrześcianie, mogą tłumaczyć się tym, że nieścisłości wynikają z tego, że to stara księga, spisana przez wiele różnych osób, i nawet, jeśli była natchniona przez Boga, to po drodze wrkadły się błedy w zrozumieniu, w tłumacznieach itd. Ostatecznie mój stosunek do bibli jest pewnie taki, jak i Twój. Zbiór mitów, choć okazyjnie z dobrym przesłaniem (druga połowa delakogu).

Nie znam przykazania „zabijaj czarownice, homoseksualistów, niewierzących oraz nieposłuszne dzieci”. Znam za to "nie zabijaj". Nie mniej jednak nie jestem tak dobrze przygotowany do tej dyskusji, bo nie zajmuję się tą tematyka na co dzień. Biblię znam bardzo pobierznie, jednak podejrzewał, że mogłeś dopuścić się nadinterpretacji, bądź też zaglądać do Starego Testamentu.

Końcówka - znowu przepraszam, zagalopowałem się. Jeżeli jesteś w stanie koegzystować obok wierzących i ograniczyć się do dyskusji, zagrożenia nie ma ;)



impactor

PS: myślę, że racji Twoich zainteresowań i mógłbyś pogadać z tym gościem:

http://www.filmweb.pl/user/Uh_Huh

stoi przeciwnej stronie i twierdzi, że ma dowody na istnienie Boga. Ale wbrew pozorom to kulturalny gość, z którym można pogadać.

ocenił(a) film na 6
kangur_msc_CM

Myślę, że n/t (nie)szkodliwości religii nie mam nic nowego do dodania.

Pozsotałe kwestie:

►►►W kwestii udwadniania zagrożenia np. homoseksulaistów - życzysz mi powodzenia, bo uważasz, że to nie możliwe? No wiesz, gdybyśmy wszyscy byli homo, gatunek by wymarł. Proste.

Znajdziesz i homoseksualizm w spisie treści. Taki argument też już padał.


►►►Moja mama, dla przykąłdu, wprost mi mówi, że wielu aspektów biblii i stanowisk kościoła nie rozumie, nie popiera. Więc ciężko zarzucić jej hipkryzję, dlatego, że nie kradnie. Bo nie biblia kazała jej nie kraść, tylko serce, rozsądek, wychodzwnie.

:D
Innymi słowy Twoja mama dobre religijne nakazy wyniosła spoza religii, a złe religijne nakazy ignoruje.
Więc nawet w wypadku Twojej wierzącej mamy religia jest jej do niczego :)
Na szczęscie tak jest w przypadku prawie każdego.


►►►To, tak jakbyś powiedział, że skoro nie przestrzegasz części zaleceń bibli, to musisz specjalnie łamać wszystkie

Nic podobnego.
Jeżeli przestrzegasz część przykazań biblijnych ponieważ ich nadawcą jest autor moralności – wszechwiedzący i wszechdobry bóg – to nie przestrzegając jego pozostałych przykazań jesteś kolosalnym hipokrytą sprzeciwiający się dobru.
Z czym zgadza się nawet Jezus w jego słynnym Kazaniu na Górze, stwierdzając że ludzie przestrzegający tylko wybranych przykazań, a nie wszystkich 613 aż do końca świata, będą mieli przesrane.


►►►Ja np. wierzę w to, że JEŚLI jest ktoś na kształt Boga, to przybije mi High 5 po śmierci, bo wierzę w to, że jestem jako tako dobry (jak na człowieka), robie więcej dobra, niż zla, nie krzywdze ludzi. A to, że łamię po drodze nakazay i zakazy religii - to już mam gdzieś.

Przeczytaj sobie ze spisu treści odpowiedź na Zakład Pascala. Jeśli jest ktoś na kształt dobrego boga, to bycie wyznawcą religii byłoby karane jako przychylanie się do zła.


►►►nawet chrześcianie, mogą tłumaczyć się tym, że nieścisłości wynikają z tego, że to stara księga, spisana przez wiele różnych osób, i nawet, jeśli była natchniona przez Boga, to po drodze wrkadły się błedy w zrozumieniu, w tłumacznieach itd.

I dzięki temu Biblia jest całkowicie bezwartościowa, bo nie mają absolutnie żadnych podstaw by stwierdzić które fragmenty są natchnione, a które nie. I pozamiatane. Na każdym froncie.


►►► Ostatecznie mój stosunek do bibli jest pewnie taki, jak i Twój. Zbiór mitów, choć okazyjnie z dobrym przesłaniem (druga połowa delakogu).

Pod tym względem o wiele lepszym źródłem moralności jest Władca Pierścieni.

►►►Nie znam przykazania „zabijaj czarownice, homoseksualistów, niewierzących oraz nieposłuszne dzieci”

To poznaj klikając na moim nicku.


►►►Biblię znam bardzo pobierznie, jednak podejrzewał, że mogłeś dopuścić się nadinterpretacji,

http://www.evilbible.com/Murder.htm


►►►bądź też zaglądać do Starego Testamentu.

I co w związku z tym?
Czy w Nowym Testamencie jest jakiś inny bóg, niż starotestamentowy potwór-psychopata?
Skąd jest 10 przykazań (9 dla katolików)?
Czy Jezus nie nakazał przestrzegania wszystkich 613 starotestamentowych przykazań?


►►►PS: myślę, że racji Twoich zainteresowań i mógłbyś pogadać z tym gościem. Stoi przeciwnej stronie i twierdzi, że ma dowody na istnienie Boga.

Byliśmy na tych samych forach i widział moje tematy, lecz mimo to nie zdecydował się podjąć rozmowy. Najwyraźniej więc nie mógłbym, bo albo nie ma na to ochoty, albo nie czuje się na siłach.

ocenił(a) film na 8
kangur_msc_CM

Dowody na istnienie Boga? Haha to dobry świr musi być, nawet jeżeli kulturalny. Ale nie jestem za nagminnym zamykaniem w psychiatrykach :)

hr_dooku

Witam, nie czytałem całego wątku tutaj tylko parę pierwszych postów, w każdym razie chciałem tylko napisać że autorka tego bloga jest zarozumiałą idiotką i podziwiam tego T. że z nią wytrzymuje (zakładam że to jej narzeczony/mąż/partner), dawno nie czytałem takiej ilości bzdur zamieszczonej w tak krótkim tekście.
To że jej mało rozgarnięty partner nie potrafił jej przegadać nie oznacza że ma rację na jakikolwiek temat bo założę się że z kimś kto ma jakieś pojęcie na ten temat, teologii znaczy się (nieważne ateistą czy wierzącym w cokolwiek) poprowadził by tak dyskusję że nasza kochana blogerka szybko wróciła by do kuchni zmywać naczynia zamiast dyskutować na temat który ją ewidentnie przerasta.

ocenił(a) film na 5
hr_dooku

wszyscy boją sie śmierci dlatego niema czegoś takiego jak wiara w boga to tylko hipokryzja obrzydliwa , ponadto lek przed śmiercią jest motorem napędowym wszystkich złych emocji ludzkich, pseudo wierzący nienawidzą ateistów własnie przez ten lęk ,sfrustrowany człowiek jest bydlakiem bo wie że zycie ejst krótkie i jednorazowe to oczywiste!!! nie potrafi sie pogodzić że urodził sie kurduplem czy brzydalem bo wie ze zyje raz jeden!! żaden z niego wierzący, nie ma takich , nie ma i nie bedzie