Już widzę genezę przedsięwzięcia jakim jest "Wiedźma Hip Hopu". Siedzi sobie dwóch raperów, pali skręta, ogląda "Blair Witch Project" i jeden do drugiego mówi:
-Yał, to jest film o nas przecie...
-Co ty mówisz ziomku?
-No bo wiesz: "Blair Witch Project". Wiesz: na osiedla mówimy projekty, no a tu jest słowo projekt... To jest hip-hopwy film! Musimy nakręcić jeszcze bardziej hip-hopową wersję! Ya know what i'm sayin?
Tak więc mamy do czynienia z próbą adaptacji kinowego hitu. Z czego się składa to dzieło?
-50% to wywiady z mniej lub bardziej znanymi raperami, którzy na poczekaniu mieli wymyślić historyjkę o tym jak spotkali tytułową wiedźmę i przestrzec widzów, by uważali na nią. Jak się okazuje, żadna z tych improwizacji nie jest ani zabawna, ani nawet pomysłowa. Stanowią bowiem słowotoki o widmowej treści, urozmaicone bluzgami.
-20% - historia zawziętej dziennikarki, która stara się zbadać sprawę czarownicy straszącej raperów, ale jej wredna szefowa ją ignoruje. Ta część zawiera także słabe nawiązanie do serii "Krzyk".
-20% - opowieść o grupie przygłupów, która wyrusza na osiedla by zbadać miejskie legendy tam krążące. Tutaj pragnę nadmienić, że nie wiem jaki był cel stosowania na niby konwencji "found footage", gdy wszystko i tak jest przemontowane, a ujęcia z ręki mieszają się z tymi "filmowymi". Niemniej ten segment pije bezpośrednio do "BWP" i chyba miał być parodią. Jak się jednak okazuje, sugestii by to był komediowy wkręt nie znajdziemy, można więc podejrzewać jakoby zamiarem reżysera było uzyskanie najprawdziwszej grozy poprzez ukazywanie grupki "bananowców" zagubionych w twardym osiedlowym świecie. Jest tu jedna fajna scena, gdy dred wskazuje drogę. Choć może po prostu jest ona mniej słaba niż wszystkie i dlatego ją wyróżniłem :/
-10% to po prostu videoclip przedstawiający fragmenty koncertów, kolaże miejskich widoków oraz reportaże ze studia, gdzie bohaterowie sobie nawijają do mikrofonów.
Całość jest nieudanym zlepek pomysłów, które już na etapie planowania były złe, a w praktyce tylko pogrążyły utwór. Z tego nawet Kubrick nic by nie ulepił. Na końcu spotkała mnie jednak niespodzianka: ten film ma chyba puentę. Tyle że słabą: wiedźmą okazuje się jeden z raperów. Nie wiem czy to spoiler, no ale gdyby ktoś chciał przedyskutować tą kwestię zapraszam.
Jak widać przez cały mój wpis nadużywam trybu przypuszczającego. To dlatego, iż ja tu staram się coś treściwie napisać, ale czym jest ostatecznie ten obraz wie chyba tylko jego twórca (znów jedynie gdybam).
Niet: było wyzwanie na facebooku, żeby obejrzeć ten film i wszedłem w link. Przyznać muszę, że o ile te horrory za 5 złotych dumnie trzymam na półce to już "Da Hip Hop Witch" trochę bym się wstydził posiadać :p
Zalinkować nie zalinkuję, bo jest blokada, ale podpowiem że wyzwanie faktycznie trudne :)
Zaczęłam oglądać, naprawdę się starałam, ale po około 20 minutach po prostu padłam. Nie dość, że cała fabuła to jedna, wielka litera G, to na dodatek strasznie denerwował mnie montaż. Ciągle zmieniający się obraz, te wszystkie przerywniki... no nie. Dobra, może to miał być film podobny do Blair Witch Project, ale coś zdecydowanie poszło nie tak. Muzyka rozpraszała, było jej zdecydowanie za dużo. Chyba miała budować klimat rodem East Side czy coś, a niech widzowie poczują murzyńskie rapsy. To też poszło nie tak. Generalnie oglądam niewiele, zdarzyło obejrzeć mi się coś naprawdę beznadziejnego, ale to przebiło zdecydowanie wszystko. Jeden z niewielu filmów, których nie skończyłam oglądać, bo po prostu tego nie dało się zrobić. Ani to na poważnie, ani to parodia. To po prostu coś, a że jest Eminem, to tylko dlatego film miał jakikolwiek rozgłos. Od razu dodam, że podziwiam Twój upór w oglądaniu tego badziewia i dziękuję za zaspoilerowanie zakończenia - dużo nie straciłam. Intuicja podpowiadała mi takie zakończenie. Czyli nie dość, że okropna produkcja, to jeszcze przewidywalna :D