PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=253435}

Wielka ekstaza Roberta Carmichaela

The Great Ecstasy of Robert Carmichael
2005
6,2 252  oceny
6,2 10 1 252
8,0 5 krytyków
Wielka ekstaza Roberta Carmichaela
powrót do forum filmu Wielka ekstaza Roberta Carmichaela

r³mn¹scnc²

ocenił(a) film na 8

dzieci wesoło wybiegły ze szkoły..

cinematografia wielkiej burzy oburzeniowej z czasów zamierzchłych, ery przedinternetowej - jak się dowiaduję - z której obecnie pozostało niewiele, ale te dwie sceny które pozostały wciąż sieją spustoszenie:

pierwsza, z przeniesieniem przestrzeni znaczeniowej poza kadr, do planu równoległej fonosfery

(nadto zaryzykuję twierdzenie, że zastosowany w tej scenie majstersztyk masterszotowy kreśli kamerą jak pędzlem znak omega w przestrzeni zanim ją zamrozi)

i druga, w której te duże i tragiczne bo społeczne a dotychmiast majaczące gdzieś tam hen daleko poza horyzontem zdarzeń, wylewa się z ekranów i przegląda w małym, przełamuje schematyczne postrzeganie tunelowe, rozszerza perspektywę, akcentuje kontext

(tę z kolei scenę zapowiada wcześniejsza a pomniejsza, z klozetowym onanizmem młodocianego wałęsacza pod texty literackie markiza de sade'a)

teraz, która z tych dwóch lepsza, albo - idąc dalej tokiem rozumowania pomysłodawców sekcji w ramach której ów film się prezentuje - która z nich została?

moim zdaniem pierwsza.

bo Mechaniczna Pomarańcza Mechaniczną Pomarańczą, ale filmów extremalnych w ramach podgatunku domowej inwazji było wcześniej wiele - już to Wstręt, Angst, Funny Games, Życzenia Śmierci, Noc Żywych Trupów czy Doczekać Zmroku - żeby ograniczyć się do moich ulubionych - z oczywistym Kevinem Samym w Domu na czele peletonu.

czyli nihil novum - jedyne w czym można się tutaj prześcigać, to natężona intensyfikacja extremów.

z kolei pierwsza scena, w kategoriach myślenia wizualnego, to rzecz wprost genialna. nie tylko bardziej przemawia do wyobraźni, ale też - a może przede wszystkim - wykracza poza schemat; otwiera nowe scieżki percepcji, którymi podążą inni.

z martwymi filmami jest jak z martwymi ludźmi - nie wszystek pomarli, którzy odeszli, jeżeli żyją w innych.

czy taka na przykład Strefa Interesów glazera nie będzie skrajną manifestacją tej formuły?