Film robi się w niektórych momentach wręcz nudny,ale gra aktorska Sandy zasłuzona na
Oscara.Historia jest ogólnie dobrze opisana i przerażająca,że miało to miało to miejsce
naprawdę.
Przed obejrzeniem tego filmu nigdy bym nie przypuszczał że Sandra Bullock byłaby w stanie stworzyć tak żywą i prawdziwą postać.
Wielkie zaskoczenie, wielki pozytyw.
ja właśnie tylko dla Sandry obejrzałem film do końca. Niestety (mimo tego że nie przeczę że film na faktach) KOLEJNA amerykańska produkcja, że on biedny, niechciany (na początku myślałem w ogóle że upośledzony) cudownym zbiegiem okoliczności (a jak!) spełnił swoje marzenia, wszyscy go kochali, uwielbiali.. grrr.. ludzie.. więc 5 pkt za Sandrę i jeszcze jeden za ogólne wrażenie. Strasznie cukierkowaty, aż niedobrze, co gorsza przeszło 2 godz.. także na raz do obejrzenia, ale nigdy więcej :)
Hmm, tylko widzisz, to "cukierkowate" zdarzenie miało miejsce naprawdę. Naprawdę jakaś rodzina przygarnęła chłopca, odkryła jego talent i mu pomogła - pomaga do tej pory. Życie czasami umie stworzyć takei cukierkowate scenariusze :)
Sandra była niesamowita, patrząc na jej współnominowane powiem jedno: tak, to był zasłużony Oscar.
poza tym dodam jeszcze, że cholernie się wzruszyłam, oglądając ten film ^^
Dobry film ale za cukierkowaty, i sek w tym ze film nigdy nie bedzie 100% zgodny z faktami, wiadomo na potrzeby filmu, rezyser go zrobil bardziej familjnym za co 7/10. To samo w filmie Fighter, walki przedstawione tak zeby dodac dramaturgii i pominieto walki pomiedzy tak jakby ich w ogole nie bylo.
nie no nie przeczę że możliwe że tak było (nawet chyba to jest na faktach jeśli dobrze pamiętam) ale no ile sama historia jest cukierkowata, tak jej pokazanie mogło być nieco inne. Nie oszukujmy się że takie są podwaliny kina amerykańskiego o wyolbrzymionym (wg mnie) patosie. Ja sam się uwielbiam wzruszać na filmach, ale do tego nie potrzeba mi takiej podniosłości jak tu. Chociażby "Ja, robot" - nie ma nic słodkiego w sobie, a ostatnia scena mnie zachwyca ilekroć go oglądam (choć nie przepadam na Willem Smithem). Tu mamy głównie Sandrę (faktycznie dobra rola), ale aż wyidealizowana dla mnie. Nie oszukujmy się - jak wg mnie cały film ;) co nie znaczy że jest zły. Po prostu nie dla mnie.
"Sandra była niesamowita, patrząc na jej współnominowane powiem jedno: tak, to był zasłużony Oscar."
Tak ? to chyba nie widziałaś genialnej roli Hellen Mirren w "Last Station", zjawiskowej jak zawsze Meryl Streep i rewelacyjnej Gabourey Sidibe !!
Sandra była dobra, ale bez szału. Najsłabsza z nominowanych....
Widziałam zarówno Helen, jak i Meryl i chyba zdania nei zmienię. Te dwie aktorki są genialne w każdej roli, Sandra natomiast tą rolą wzniosła się na szczyt swoich możliwości i to doceniłam najbardziej.
Film jest słaby, poziom niedzielnego filmu familijnego, na poziomie pietnastolatka. Ilość lukru płynącego z ekranu jest momentami nie do zniesienia, aż się niedobrze robiło. Niektóre postacie są wręcz komiczne i totalnie nierealne jak np trener drużyny szkolnej.
Rozumiem że film nigdy nie będzie do konca na faktach ale jak mozna było z tej historii zrobić tak płytką opowiastkę.
Scena na boisku gdzie wchodzi sobie babka na obcasach i ustawia drużynę a trener nie reaguje była już dnem, cudem dotrwałem do końca.
Może niektórzy rozumieją za co ten oskar - ja nie rozumiem, nie jestem nawet w stanie pojąć jak można było dać za to nominację.