Daleko mu do Podwójnego Ubezpieczenia, Bulwaru, Białego żaru, Dotyku zła itp. Bogart jaki jest wiadomo, cudów po
nim wymagać nie można, scenariusz jak na mój gust specjalnie nie zaskakuje, femme fatale jakaś słaba, brak klimatu
w tym filmie charkterystycznegio dla filmów noir. Niestety jest przegadany, Bogart z szybkością karabiny maszynowego
wypluwa swoje kwestie, tłumacząc dokoła wszystko wszystkim. Czasem mógłby dać spokój, do tego miałem wrażenie,
ze główną ambicja reżysera i scenarzysty miało być nawciskanie do filmu jak największej ilości ciętych ripost Bogarta,
którymi obdarowuje wszystkich wkoło barmanów, szatniarzy, taksówkarzy itd., głownie tym zajmuje się chłop w tym
filmie
Coś w tym jest, jednak Bogart jak na ówczesne standardy aktorskie jest doskonały a jego postaci mają niesamowitą aurę - można ich lubić (Wielki sen) lub bać się (Skarb Sierra Madre). To był człowiek który wyuczył wielu aktorów fachu, on grą w filmie i na scenie żył.
Co do filmu, był on strasznie namieszany, głównie cenzura powycofywała podstawowe zwroty akcji i powprowadzała nonsensy (wpada policja i zabija Marsa!) no ale takie czasy były.
Co do wciskania dziwnych tekstów itp. Marlowe'a to najbardziej mnie rozwaliła scena uwodzenia bibliotekarki :) wyciągnął ćwiartkę jak żul zza pazuchy a ta od razu by mu na c... coś wskoczyła :)
Racja co do Bogarta, ale wolałem go własnie w Skarbie czy nawet w Afrykańskiej królowej, gdzie trochę komediowego talentu pokazał, a tu taka typowo Bogartowska rola :-), taksówkarkę zaś wyrwał jednym zdaniem praktycznie, film jest mało spójny trochę, tak własnie wygląda jakby ktoś go pociachał niepotrzebnie
polecam książkę, wówczas wszystko staje się jasne i wiadomo od razu co usunęli i zagmatwali. Bogart jak to Bogart, idealny w tej roli - szkoda że nie zagrał w innych adaptacjach Chandlera :/
Praktycznie każda kobieta pozna mężczyznę z jajami, ale i łbem na karku zanim jeszcze ten się odezwie i być może rozwieje większość jej nadziei pieprząc banały :)
Brak klimatu noir? Po Bogarcie niewiele można się spodziewać? Dawno się tak nie uśmiałam. Nie wiem skąd się biorą tacy ludzie. Ale numer:D
Pani zdaniem Bogart wielkim aktorem był zapewne, super nie będę się sprzeczał, był fajny w swoich rolach kiedey robił tę swoją minę, nie był z niego nigdy Daniel Day-Lewis albo Al Pacino
Z jakiegoś tam powodu, jacyś tam ludzie uznali go numerem 1 Złotego okresu Hollywood.
Nie da się tego porównać. Bogart był produktem swoich czasów. Natomiast miejsca w popkulturze i kinie amerykańskim nie da się podważyć. Na tamte filmy trzeba patrzeć pod innym kątem, no i trzeba trochę poczytać czemu "to takie sztuczne" albo innym razem "ckliwe". Nie jestem w stanie powiedzieć czy któryś z tych aktorów będzie dalej rozpoznawalny za 50 lat. To po prostu inne czasy. Można o tym długo dyskutować:)