A może tak przenieść się ponownie do złotego wieku włoskiego kina? Zapomnieć o rezygnacji,
chłodzie i modnym dystansie do wszystkiego? W poszukiwaniu afirmacji, bliskości,
bezpośredniego kontaktu z pięknem. Irracjonalnym, które tak rzadko drga w przebłyskach naszych
myśli. Wizja goni wizję, ale za nimi nie stoi pustka [co jest domeną współczesnego kina]. Być może
tylko echo. Echo Wielkiego Piękna. Cóż z tego? Ten film jest wielkim szlachetnym umiłowaniem,
kontemplacją - ba! tęsknotą. Jednym z najlepszych w tym roku.