Chyba mój ulubiony film. Po raz pierwszy obejrzałam go, gdy miałam jakieś 16 lat. Już wtedy bardzo do mnie trafił, choć wiele jeszcze nie rozumiałam. Dzisiaj, po kolejnym seansie, kiedy rozumiem trochę więcej, wzrusza mnie bardziej niż za pierwszym razem. To jeden z tych obrazów, po których siedzisz nieruchomo jeszcze długo po napisach końcowych, przygnieciony i jednocześnie oczarowany, tym co właśnie zobaczyłeś/usłyszałeś.
Chociaż jestem od Ciebie trochę starszy, to towarzyszą mi podobne odczucia. Ciężko jednak określić to dzieło mianem filmu (termin nagle wydaje się zbyt trywialny). W tym przypadku znacznie bardziej adekwatnym okazałoby się stwierdzenie, że to nie tylko film, lecz mozaika czarujących obrazów, symfonia niezapomnianych dźwięków i smaków. Trudno przejść obok "Wielkiego Piękna" z obojętnością, trudno zostawić je bez cienia emocji.