Bo nie wierzę, że ktoś, kto występował w "Heat", "Deer Hunter, czy "Once Upon a Time in America" zaczął stroić miny i zapomniał o aktorstwie.
Zawsze stroił miny, to element jego aktorstwa, nieodzowny. Ale fakt, w durnowatych komedyjkach, które sobie umiłował, jest irytujący.
A po co ten spoiler?
Żeby zaintrygować do zajrzenia w temat <hehe>
Strojenie min zaczął od Jackie Brown, wcześniej raczej nie.
Ej, no zawsze miał swoje charakterystyczne grymasy. Już w "Ulicach nędzy" opuszczał kąciki ust delikatnie ukazując dolne zęby, podnosił brwi marszcząc czoło ;) W "Ojcu chrzestnym to samo, jako Travis identycznie i potem w każdym filmie obserwowałam to samo. I tak to trwa, tyle, że jego twarz nabrała z wiekiem innego wyrazu, ale Robert pozostaje wciąż ten sam.
Szkoda tylko, że gra od wielu lat w samych szmirach. Musi mieć ciśnienie na kasę.
Właśnie nie rozumiem, dlaczego do kasy go tak ciągnie. Niedość, że przejął się krytyką, to jeszcze występuje w 4 filmach rocznie.
Chyba ma świadomość, że jest najwybitniejszym żyjącym aktorem i może sobie pozwolić na wszystko. A że przyjmuje wszystkie role, jak leci, cóż. Gdzieś kiedyś czytałam, że ma dużą rodzinę, która ma duże potrzeby. A może po prostu nie może żyć bez grania. Who knows...
Od 1996 roku nie przestały powstawać ambitne dzieła...
Niektórzy nie tworzą własnych parodii, tak jak Jack Nicholson bądź Sean Connery, ale on zrezygnował ze względu na zdrowie.
No tu masz rację, że De Niro od jakiegoś czasu jest parodią samego siebie. Rozmienił się na drobne, facet. Ale ma się w miarę dovrze, jak na swój wiek, więc pozostaje nadzieja, że ktoś go obsadzi jeszcze w czymś wybitnym.
Że się wtrącę...
De Niro chyba wystarczająco zrobił dla kina jako aktor. Lata świetności minęły, w takim razie dlaczego nie pośmiać się z samego siebie i po prostu grać... Mi osobiście wystarczy, że mogę jeszcze tego pana oglądać na ekranie, nieważne w jak kiepskich produkcjach występuje.
Pozdrawiam.
De Niro już od dawna rozmienia się na drobne i sam w jakimś wywiadzie powiedział, że robi to dla pieniędzy (tak jakby był biedny..)
Ale to, że grywa byle gdzie to jeszcze nie problem, najgorsze jest to, że jego "gra" ma już niewiele wspólnego z prawdziwym aktorstwem. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść...
kiedyś coś czytałem, że ma jakąś sieć restauracji w Kalifornii chyba, która słabo idzie i ciągle musi dokładać. Pewnie dlatego gra wszystko co mu dadzą, żeby pompować kasę w żarcie :)
Niestety ciągle ta sama maniera, niezależnie od filmu, w którym gra, a więc słaby aktor... Porównać z takim Seanem Pennem...
Gdzie grał samych oprychów albo mafiozów? :) Tak, i w takich rolach włoskich mętów jest przekonywujący ;)
"The Deer Hunter", "Novecento", "New York, New York", "Raging Bull", "Brazil".
Nie grał "samych oprychów i mafiozów".