Strata czasu, co za gniot (!) Wytrzymałem początek, mając nadzieję, że czeka mnie uczta, coś nowego, świeżego. Chaos goni chaos. Doczepię się więc końcówki, gdzie czara goryczy została przelana. Tyle możliwości na zemstę, tyle durnych sytuacji; najpierw bohater wyżyna w pień kilkunastu ludzi, co noc kogoś morduje, a później daje się pobić przez czterech durni, nie potrafi ich zabić tylko ich bije, ot tak po prostu, a właściwie po to by oni poobijali go kijami; tyle możliwość zabicia wuja, ale nie, to wszystko odbyć się musi w jeziorze ognia czyli lawie; zabija syna swojego wuja, ale wuja nie może zabić; scena kiedy wpada do jego pokojów wuja, pamiętajmy jest wojownikiem, spodziewa się że zaraz ktoś mu wyskoczy jak nie strażnik to chociażby sam wuj - nie (!) zostaje zaskoczony przez matkę która zadaje mu dwa cięcia a za chwilę jej syn, jego przyrodni brat wskakuje mu na plecy i wbija kilkakrotnie nóż; scena kiedy wpada i mówi matce tak po prostu (pojawiają się naprzeciwko siebie): jestem twoim synem przebija wszystko, jak ze scenariusza 10-latka; oczywiście finał musi być w tle lawy z 70 letnim wujem, więc wcześniej w izbie nawet na siebie nie ruszają (!) - jeden pragnie odwiecznej zemst, drugiemu przed chwilą zabito syna i żonę a wcześniej syna; niewolnicy, brudne szaty, nagle scena dwojga bohaterów w pięknych czystych strojach, ona w pięknej niebieskiej szacie i kremowym szalu; wiek (!), wiek bohaterów (aktorów) kompletnie nie na miejscu, ile winna mieć lat jego matka i jego wuj, skoro on jest już nadwyraz dorosłym mężczyzną. Sceny nie logiczne i durne, fabuła-dno, dialogi- dno, ani jednej pożywnej cechy.