Zawsze przy okazji tego typu tematów zastanawiam się dlaczego niektórzy ludzie zachowują się jak zwierzęta. Weźmy pierwszego z brzegu, takiego Pete'a. Jak można dla własnych chorych pobudek decydować się na "zabranie sobie czegoś" od drugiego człowieka siłą. W tym momencie Pete na pewno przestał być mężczyzną. Zobaczmy jak dla własnej chorej pobudki niszczy życie ludziom i ilu ludziom. Dwoje najbardziej poszkodowanych ginie bezpośrednio i pośrednio przez niego i jego animalsów. W pewien sposób rujnuje życie także rodziców na pewno Natalie i Matta. To już sześć. Dodajmy braci i dziadków to już ponad dziesięć. Mężczyzna musi panować nad swoimi emocjami, pobudkami. Czy istnieje większy egoizm, niż żeby w powiedzmy godzinę pozbawić życia dwoje kochających się ludzi, a następnych minimum ośmioro wpędzić w depresję, najpotężniejszy żal i tęsknotę za ukochanymi bliskimi? Potem w następnych wydarzeniach w strzelaninie życie lub zdrowie traci kolejne 10 osób w tym policjanci. Mężczyzna może nadużyć siły i uwolnić agresję jedynie w obronie rodziny i bliskich. Ktoś kto robi to z innego powodu przestaję nim być i czy nie przestaje być także człowiekiem.
W tym momencie jesteśmy pewni, że taki osobnik nie nadaję się do życia w społeczeństwie. Jakie są wyjścia? Wysłać go w kosmos, lub znaleźć takie miejsce, w którym będzie odizolowany od reszty ludzi na zawsze. Jednocześnie od nich niezależny, żeby nikt nie musiał już się nim zajmować bo zwyczajnie szkoda czasu. Szkoda czasu, bo jest bardziej prawdopodobne, że powtórzy swoje złe czyny wobec innych ludzi. W kosmos go nie wyślemy, bo jest to zbyt kosztowne, a on przecież nie jest tego wart. Nie ma miejsca również na Ziemi, w którym można go w pełni odseparować. Jedynym wyjściem jest te, które zastosował w filmie Cory Lambert. Oko za oko. Ząb za ząb. Oczywiście jest to samosąd, co jest niedopuszczalne. A więc to sąd musi zapewnić, że takie właśnie będzie orzeczenie. W tym przypadku kara śmierci jest jedynym wyjściem na jaki sobie może pozwolić zdrowe społeczeństwo. Tylko taka kara może utrzymać ład i porządek. Nie ma sensu zamykać kogoś w ciepłym i wygodnym miejscu dożywotnio i go potem pilnować. Kiedy ofiary jego fatalnych działań umierały z zimna w śniegu na boso.
Film jak widać poruszył mnie znacząco. Poczucie ogromnej niesprawiedliwości przytłacza. Ten film boli. Boli jak cholera. Nadzieja wciąż jednak jest, wyrażona w takich postaciach jak Cory, czy Jane. Dobrze wiedzieć, że na tych preriach zła jest ktoś kto próbuje lepić to wszystko od nowa. Sam film jest dość prosty. Sheridan piszę wciąż historie żywe, prawdziwe, które są odziane w dobrą muzykę i surowe, adekwatne ujęcia. Jest i konwój - symbol. Kiedy widzimy, że nadciąga karawana chevroletów to już wiemy, że ktoś wypowiedział wojnę bandytom i szykuję atak z zaskoczenia. Miarka się przebrała i rzucamy wszystkie siły. Czas zabawy się skończył. Nastał czas zemsty i bólu po stracie.