Kim Ki Duk jest jednym z tych reżyserów, których się kocha, albo nienawidzi. Ja go kocham bezsprzecznie i bezceremonialnie, ale...
Wiosna, lato, jesień, zima i ... wiosna to piękna poetycka opowieść o ludzkiej egzystencji, przemijaniu, życiu w zgodzie z rytmem natury... Jej fabuła jest oparta na zasadzie klamry, pewnej zamkniętej całości, która stanowi obieg- to, co w pewnym momencie się kończy, jest jednocześnie początkiem czegoś nowego, co równocześnie mogliśmy doświadczać w przeszłości... Brzmi może i skomplikowanie, ale po prostu po zimie przychodzi wiosna, a po następnej zimie znowu wiosna.
Wiosna... pięknie się zaczyna, pod powłoką zapierających dech w piersiach krajobrazów, kryją się ukryte metafory o naszym pożądaniu. Lecz wraz z rozwojem fabuły, czar pryska. Wiosna i lato, to brawurowo opowiedziane historie, szczególnie przypowieść o kamieniach małego mnicha, może złapać za serce. Potem jest trochę gorzej. Może jest to spowodowane po prostu pojawianiem się słów? Siłę tego obrazu stanowi symbolika, której nie trzeba dookreślać niepotrzebnymi dialogami. Również bohater, który na początku nas rozczula i wzrusza, później staje się trochę antytezą człowieka i nie budzi naszej sympatii. Na szczęście, tak jak wcześniej pisałam, historię zamyka klamra kompozycyjna, która na nowo przywraca blask dziełu Kim Ki Duka.
Reasumując- film jak najbardziej godny uwagi, piękny, mądry, wzruszający, dający dużo do myślenia, ponadczasowy, lecz momentami trochę przekombinowany.
Ocena 9/10- pierwsza historia- Wiosna- wryła się w mojej pamięci na tyle, że nie jest w stanie jej zburzyć pozostałą, gorsza część filmu.
Moim zdaniem jest na "dychę". Trudno znaleźć lepszy i bardziej wymowny film (pomimo minimalnej ilości dialogów). Kwestia gustu, wiadomo. Interpretacji też. Jest wieloznaczny, to jest bardzo ważne, ale główny przekaz jaki niesie ze sobą, odnosi się do wiary człowieka. Bez wątpienia. To nie jest zwyczajna produkcja... Film ten dostał bodaj jedną nagrodę (w San Sebastian). Tych nagród powinno być zdecydowanie więcej. Tak to widzę. Jestem zwykłym dyletantem w tematyce kinematografii. Oceniam filmy, które widziałem, z czystej przyjemności, niektóre krótko opisuję - dodając komentarz. Dodaję po to, żeby ludzie mogli się zasugerować opinią, tylko dlatego. "Wiosna, lato..." jest takim filmem, o którym można rozmawiać latami - dosłownie. To jest w nim najpiękniejsze.