Myślę, że rządzą posiadania, pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło, nie opuściła głównej bohaterki.
Dokładnie też to tak zrozumiałem i te jej białe zęby jeszcze nie świecące ale takie nawiązanie.
Ostatecznie bohaterowie trafili do jakiejś komuny, w której wszystko jest wspólne, nie istnieje coś takiego jak własność i pieniądze. Można spekulować, że ostatecznie tylko takie społeczności przetrwały na świecie, wszyscy inni wyginęli. I w ostatniej scenie moim zdaniem bohaterka ponownie wprowadza do tej społeczności system pieniężny - w charakterze pieniędzy występują muszelki, które oszlifowała, i chce za nie odkupić swój zegarek od tej drugiej kobiety. A to spowoduje, że za jakiś czas historia znowu się powtórzy - i to ma oznaczać zbliżenie na końcu na zęby... Przynajmniej ja tak rozumiem zakończenie.
Ale ogólnie film jest tak słaby fabularnie, że zastanawianie się nad sensem zakończenia moim zdaniem nie ma sensu...
Co autor chciał powiedzieć, dosyć łatwo zgadnąć. Na rynek znowu wracają pieniądze. Ale dlaczego to tak cieszy kobietę doświadczona przez los, nie sposób zrozumieć.
Bohaterka chciała odzyskać rodzinną pamiątkę, jaką był dla niej ten zegarek. Dlatego nosiła coś tak nieprzystającego do jej statusu. Pomimo wielu wymian nie udało jej się odzyskać zegarka.
Bohaterka nie wyglądała na szczęśliwą w nowej rzeczywistości, to nie był jej świat, bo ona chciała być zawsze bogata, mieć bogatego męża, lubiła luksus i imprezy dla bogaczy, skromne życie nie było dla niej. Uratowała życie sobie i swojej córce po czym znowu zaczęła pragnąć. Ten zegarek w scenie w Barcelonie został przez nią opisany jako przedmiot, który kupiła za pierwszą wypłątę, po latach już dla niej za tani, bezwartościowy zapewne wylądował w jakimś pudle w szafie, i ponownie zaczął być dla niej czymś, kiedy nie miała już niczego. Ostatnią scenę interpretują tak, że skoro znowu odkryła w sobie chciwość i chęć posiadania, to za chwilę historia sie powótrzy i będzie kolejną ofiarą wirusa elit.