Fabuła jest tu cokolwiek wątła: ot, kilka okołoświątecznych dni z życia kilkorga mieszkańców Los Angeles połączonych rozmaitymi relacjami. Centralną postacią jest wzięty autor piosenek (Keith Carradine), a zarazem syn zamożnego przedsiębiorcy, lekko zblazowany i zajmujący się głównie podrywaniem kobiet. Czuć wpływ Altmana (który jest tu zresztą producentem), ale film właściwie nie wychodzi poza pocztówkę z lat 70. – czyli ciekawostkę dla miłośników epoki. Ja obejrzałem przede wszystkim dla Sissy Spacek w roli całkiem sympatycznej, acz mocno drugoplanowej. Najciekawsza jest chyba historia rozbieranej sceny z Geraldine Chaplin (do znalezienia na IMDB).