Fabułę z czasem oglądania coraz prościej przewidzieć. Zaskoczeń jest niewiele, jednakże sposób ujęcia rutyny jako pewnego rodzaju klatki jest ciekawy. Sam obraz wywołał u mnie ciarki, gra światłem i kolorem jest ogromnym plusem tego filmu, chmury i niekończące się rzędy domów niepokoją mnie do dzisiaj. Da się odczuć pewnego rodzaju klaustrofobię i duszność przedstawionego świata. W czasie oglądania miałam wrażenie jakby osoby odpowiedzialne za ten twór chciały przedstawić obraz depersonalizacji w przebiegu choroby psychicznej. Symbolika jest całkiem prosta, choć czuć w tym wszystkim aspiracje do czegoś głębszego i bardziej zawiłego, niestety nie udało się tego do końca osiągnąć.