Właśnie wróciłem z kina. Miałem nadzieję, że wreszcie zobaczę jakiś porządny horror z niezłą fabulą, ale znowu wyszedł fatalnie.
Problem z filmowym horrorem jest taki, że to gatunek zamknięty w bardzo sztywnych ramach i bazujący na na sporej gamie, ale niestety powtarzalnych schematów. Sam od lat nie widziałem horroru który by mnie wystraszył, i tęsknie za czasami kiedy jako 10-12 latek oglądałem tego typu filmy z wypiekami na twarzy. W przypadku horroru po prostu w pewnym momencie przychodzi swego typu przesyt i filmy przestają "być straszne" . Oczywiście zdarzają się w tym natłoku sztampy i krwawej tandety prawdziwe rodzynki jak chociażby "Babadook", które w żaden sposób nie rewolucjonizują gatunku, bo tu niewiele się da zrobić, jednak w warstwie narracyjnej czy wizualnej są na tyle interesujące, że człowiek jest w stanie wybaczyć takiej produkcji fakt, że ani razu się nie wzdrygnął w czasie seansu.
Jeśli chodzi o "Wizytę" to jest po prostu przeciętna, ani szczególnie dobra, ani szczególnie tragiczna, ot takie filmidło zrobione "po kosztach" jak na Hollywoodzkie warunki. Dzięki temu niezwykle niskiemu budżetowi, po latach porażek Panu S. w końcu udało się zrobić film, który księgowych w wytwórni nie będzie przyprawiał o zawał serca.
Przecież na plakatach w kinie jest napisane, że reżyseria: M. Night Shyamalamayalamanaman, miałeś jeszcze czas na zwrot biletów...