Film jest strasznie nudny. Przykro to pisać,ale tak jest. Po kolei:
1. Strasznie żenujące aktorstwo. Moim zdaniem aktorzy przypominają zombie,mało w nich żywości,może poza Nataszą,która ma jakąś nerwomimikę. W recenzji zachwycają się sceną w ktorej aktorka grająca Nataszę dowiaduje się o tym,że musi poczekać ze ślubem.Niby genialna mimika,no coż takiej sztuczności to w życiu nie widziałem.Masakra.W ogóle to brak mi wyrazistości typu Kmicic w Potopie i sceny takiej jak np. walka z włodyjowskim.
2. Rozmach pokazany na siłę. Strasznie przedłużające się sceny batalistyczne,mało w niej jednostki,jakiegoś dialogu,indywidualnych scen czy losów. Mnie to nie zachwyca,a wręcz zaczyna nudzić
3. Brak pomysłu na niektóre sceny. Przykład gdy reżyser chce pokazać Nataszy, że się nudzi. Ta a to odsyła służącego, a to przywołuje. Scena przedłuża się.Brakuje by Natasza powiedziała:nudzi mi się.Przykre.Takich scen jest mnóstwo
4.Scena gdy Natasha próbuje uciec w książce budzi napięcie.Uda się czy nie,jak to będzie.A jak zareaguje zdradzony narzeczony?Niestety napięcia brak ,Reakacja narzeczonego pominięta.
5.Na koniec refeksja. Ten film zdobył oskara zaś nasz Potop nie.Smutne to i niesprawiedliwe,bo ten film nie dorasta do pięt.
6. Ktoś powie.Takie jest kino radzieckie.Nie znam się. Otóż w swojej kolekcji mam "Cichy don" i jest naprawdę świetny a aktorzy naprawdę na dobrym poziomie.
Właśnie BBC nakręciło nowy serial na podstawie "Wojny i pokoju", więc podniosły się głosy, że nic nie przebije wersji Bondarczuka. Oglądałam ją dawno temu, w podstawówce jeszcze, zapewne z polskim dubbingiem. Oczywiście nic nie pamiętałam, więc włączyłam sobie - dostępna na yt jest wersja oryginalna. Po pięciu minutach zaczęłam wymiękać. Narracja w "Przeminęło z wiatrem", starszym o 30 lat, jest bardziej nowoczesna... Namaszczony głos narratora powoli i dobitnie tłumaczył jak krowie na miedzy, co takiego widzimy. OK, myślę, taka konwencja, przejdę do scen aktorskich. A tu niespodzianka. Dialogi są dogrywane, a sposób ich wygłaszania przypomina tanie widowisko w amatorskim teatrze. Hm. To może Natasza, podobno jest świetna. Trafiłam na scenę, gdy dziewczyna nie może zasnąć przed balem. Taaaaaaaak. ADHD połączone ze skrajnym infantylizmem, czyli jak 50-letni reżyser wyobraża sobie podniecenie nastolatki. Sorry. Nie dałam rady dalej.
Sposób prowadzenia scen batalistycznych przypomina "Popioły" Wajdy. Ciekawe, ten sam okres historii, filmowany w tym samym czasie przez dwóch wybitnych reżyserów. Wajda mógł pożyczać od Bondarczuka statystów, co na pewno dobrze zrobiło planom ogólnym. A sceny u niego dynamiczniej skręcone i cokolwiek o nich powiedzieć - nie nużą.
Podsumowując: najdroższy film w dziejach kina niestety jest dziś nie do oglądania. A tymczasem "Potop" nadal ma się świetnie :-)