Jak wynika z seansów Terminatora, Powrotu do Przyszłości i Avengers Endgame. Stworzyli oni nowa linię czasu. W tej linii nawet jakby "stary" zabił "młodego" siebie, to nic się nie stanie. Oni już sie urodzili, dorośli, teraz mogą za te x lat stanąć do walki razem. Bedzie walczył Jaś co ma 30 lat i Jaś co ma 50 lat.

Ok.
Ale w tym filmie akurat inaczej tłumaczą "linię czasu" i dlatego mi coś tu nie pasuje :)

Stworzyli nową linię czasu... Aha, no tak, no przecież... A co się stało ze starą linią czasu?

A co się niby powinno dziać? Są jakieś zasady linii czasowych? Jest jakiś spis reguł podróży w czasie?

Ale ze jaki mlody i stary i ze sie spodkaja? O kim mowa bo nie załapałem.
O tych z przyszłości co zostali w przeszłości? Podejzewam że ich juz nie ma bo w przyszlosci nikt z nikim nie walczy ;)

No kurde... nawet nie podejrzewałem, że ktoś z przyszłości odpisze na mój komentarz!
Niby język podobny, ale kompletnie niezrozumiały dla mnie, bo jestem z tych "starych czasów"...
Ale jakoś to wytłumaczę - ta murzynka na końcu filmu, co jeszcze nie żyła na początku filmu to jednak żyła na samym końcu filmu.
I z nikim nie walczyła (bo potem nie było z kim)
A jednak ona była!
To skąd ona była i dlaczego?

Ci z przyszłości, stali się "kopiami" samych siebie. Gdyby się spotkali ze swoją młodszą wersją, nic by się nie stało, nic by nie wybuchło. W filmie "Looper" faktycznie była pokazana hipoteza która nie zakłada istnienia równoległych wersji rzeczywistości.

W tym filmie zupełnie inaczej to tłumaczą - obejrzyj go jeszcze raz...
Skoro czas to jest rzeka, która płynie tylko w jedną stronę, i nikt żyjący w przeszłości nie może "skoczyć" w przyszłość (żeby nie spotkać samego siebie) to dlaczego to działa odwrotnie?
Zupełnie bez sensu...
Bo przecież taki ktoś w ogóle nie mógłby istnieć zgodnie z tą logiką.
Więc jakby mógł "wrócić"? :)
I na dodatek zostać w przeszłości skoro w ogóle nie istniał? :)))