Widzę, że niektórzy oceniają film słabo bo nie są w stanie zaakceptować tego, że ktoś na inny
sposób spojrzał na kwestie ZOMBIE (których definicję ktoś kiedyś wymyślił jakby to była
ponadczasowa prawda). Żal mi takich ludzi i ich ograniczenia umysłowego.
Film jest naprawdę niesamowity. Na początku, gdy zobaczyłem 2 dzieci myślałem, że to nie dla
mnie bo one w kółko w filmach marudzą, płaczą i sie po prostu opi** w najgorszych
momentach.
Oczywiście było to także i tutaj, ale w małej dawce, którą można przetrawić. Występują tylko w
prologu.
Muzyka klimatyczna jak na taki sensacyjny "horror" (ale tak na prawdę to był chyba 1
utwór...zresztą w każdym filmie main theme jest tylko 1).
Co jest ważne:
ZOMBIE :D Pierwszy raz takich napalonych skurczybyków widziałem. Można się ich bać, można
nie widzieć sensu przed ucieczką, można naprawdę się poddać i uwierzyć, że taka choroba
jest się w stanie rozprzestrzenić tak prędko.
World war Z to naprawdę kupa świetnych dynamicznych scen trzymających widza w napięciu.
Można się parę razy zlęknąć, ale najważniejsze, że chce się to oglądać. Niecałe 2h filmu to
mało jak na taki twór.
Ciężko uwierzyć, że ten film zbiera takie słabe oceny i opinie, ale to chyba norma na filmwebie,
gdzie ktoś kto ceni sobie ponad wszystko np. 12 gniewnych ludzi nagle siada do zupełnie
innego świata.
POLECAM! REWELACJA !!! :DDD
ps.
Reseident Evil 1 był o niebo straszniejszy, ale i tak WWZ to obowiązkowa pozycja, dla każdego
kto lubi taką tematykę.
Takich "Zombie" w filmach było naprawdę sporo, skoczne szybkie mutanty, były w Jestem Legendą, 28 dni późnej, Resident Evil czy Dzień żywych trupów z 2008. Więc nie jest to wcale świeże spojrzenie na temat zombie. Film sam w sobie wcale nie jest taki zły ale patrząc przez pryzmat książki to raczej cienko.
A film zapewne byłby lepszy gdyby twórcy tak za wszelką cenę nie chcieli się przypodobać całemu światu, zwłaszcza Chinom czy tam Japonii było o tym głośno ale i na to można machnąć ręką twórcy postanowili jednak uzyskać jak najniższą kategorię wiekową na tym film traci właśnie najwięcej.
Książki nie czytałem i z tego co mówisz wersja kinowa jest mocno okrojona...ale dla kogoś kto nie zapoznał się z lekturą i tak polecam.(narobiłeś mi smaku na książkę xD ) Ciężko przebić pisane historie, gdzie autor jedną scenę, postać może opisywać na paru stronach a film pokazuje to np. w kilka minut albo się nie skupia na pewnych rzeczach w ogóle. Mimo wszystko całość jest sympatyczna.
No a odnośnie tych zombie to jednak każdy film jakoś inaczej stara się je pokazać.
W jestem legendą to nawet potrafiły się rządzić między sobą, (też świetny film faktyczne), chociaż tak swoją drogą myślące zombie może mniej straszyć.
28 dni pokazał je trochę podobnie jak w WWZ, ale te tutaj były jeszcze bardziej hardkorowe, skoczne, dzikie :D Tutaj mozna było myśleć co robić, gdzie iść itd. W WWZ szans takich nikt nie ma i to mi się baaardzo podoba.
resident to głównie powolne postaci...nie rzucały się tak na bohaterów (scena kiedy np. Chad wisi na rurach a te tylko wyciągają łapy w góre...inna liga :D )
W Wold War Z sceny z zombiakami pokazywane są w taki sposób jaki raz został przyjęty. Leca sprintem, skaczą, walą w co się da na swojej przeszkodzie itd. i własnie tego założenia się twórca trzyma cały czas nie dając bohaterowi chwili spokoju (prawdopodobnie dzięki autorowi książki).
Ale jeśli książka jest bardziej bezwzględna i ponura to chyba się cholera skuszę :D