Zawiodłam się na tym filmie, oczekiwałam czegoś lepszego. Brad to istny anioł śmierci-lata po całym świecie i gdzie się nie pojawi to od razu dzieje się coś złego. Izrael się trzymał ale nic z tego, Brad przyleciał...nie mógłby chociaż tym samolotem pasażerskim normalnie wylądować? No ile można? BTW w tym samolocie ten "trup z szafy" to był jakiś ewenement, cała reszta szaleńczo rzucała się na wszystkie stony, a ten cichutko siedział w szafie...czekał chyba,aż Brad wejdzie na pokład. Nie wiem też, może coś przegapiłam ale nadal nie wiem dlaczego Brad był AŻ TAK ważny w tym filmie.No dobra był w CIA, brał udział w kilku ważniejszych akcjach ale bez przesady, jakoś to mało wiarygodne. Po połowie filmu była to już dla mnie komedia, do tego przewidywalna...