obejrzałam film, podobał mi się, nawet bardzo. Potem przeczytałam książkę i też mi się bardzo podobała. Za cholerę tylko nie rozumiem co film ma wspólnego z książką , oprócz tytułu (no i zombiaków)???
Otóż, Brat Spity też czytał książkę... ;-)
Jeśli nie kupiliby pozwolenia do kręcenia to posądziliby ich plagiat. Nie każdy film idzie w 90% zgodnie z książką :-)
Wielka szkoda, że film z książką ma w sumie zgodne jedynie szczegóły jak chociażby np. mur wokół Jerozolimy, agresywność psów wobec zetów (scena w samolocie). Gdyby szli zgodnie z linią wytyczoną przez książkę (którą czytałem zanim powstał film, niestety) mogło być o wiele ciekawiej. Wystarczy wziąć pierwszą lepszą książkową bitwę, osnuć wokół niej fabułę i zrealizować ją środkami zastosowanymi w tym filmie, a wyszedłby solidny kawał kina. Zarzucono tu klimat grozy z książek na rzecz widowiskowości. Kłębowisko płynących niczym rzeka zombi robi wrażenie, ale to nie ten klimat. Po kilku takich scenach odbiera się to jak zwykłą lawinę, a nie uosobienie śmierci. W każdym razie film był niezły, ale cierpiał na wszystkie hollywoodzkie bolączki. A szkoda.
ja na szczęście najpierw obejrzałam film, więc mi się podobał, ale w zupełności się zgadzam, że gdyby bardziej oparli się na książce (lub chociaż 1 z przedstawionych tam historii) efekt byłby o wiele lepszy:)