Mile zaskoczony wysoką klasą jedynki, która nie mija po latach, sięgnąłem po część drugą ?Wstrząsów?. Może lepiej było nie oglądać tej części? Bo prawda jest taka, że jest to film robiony na siłę, bez pomysłu i ?polotu?. Przez pierwsze pół godziny nic się nie dzieje. Jesteśmy świadkami jakichś nudnych dialogów, które dowodzą, że film bez K. Bacona nie jest już tym samym filmem. Ostali się, co prawda Fred Ward i Michael Gross, jednak marne to pocieszenie. Ten drugi ma za zadanie utrwalić stereotyp durnego Amerykanina, który nie rozstaje się z pukawką. Pierwszy zaś przerodził się w spoconego Cocker Spaniela. O napięciu w czasie seansu można pomarzyć, bo i sami bohaterowie średnio się boją ?wężoidów?, które straciły już na swoim sprycie z pierwotnej wersji. Aha! W przypadku podziemnych stworów twórcy zrobili krok do przodu. Choć wspomaganie się ?komputerkiem? w ich eksponowaniu było widoczne, to jakoś nie raziło. I tylko dlatego wytrwałem do końca filmu. Moja ocena: 5/10 (z olbrzymiego sentymentu).
4/10
Niestety moim zdaniem kolejna część filmu wogóle się nie udała i nie ma już tego klimatu z pierwszej części. No cóż zwykle tak jest, ale masz rację że film zrobiony jest na siłę. Z ciekawości obejrzę jeszcze 2 kolejne części.