...jakiś niespójny. Pomimo tego, że dobrze się oglądało (co przede wszystkim zawdzięczamy muzyce) to niestety jest to film przeciętny. Reżyser "lepi" film z kilku wątków z których połowa nie wnosi nic znaczącego do fabuły (wątek na wsi gdy umiera babcia - czemu on miał służyć? Jeżeli pokazaniu więzi między ojcem i synem, bo jedynie do tego doszedłem, to niestety mnie to nie przekonało). Drugim minusem filmu jest słabe aktorstwo (prócz Chyry, Kasi Herman oraz Olgi Frycz), szczególnie się zdziwiłem Kościukiewiczem, bo liczyłem, że jeżeli ma główna rolę to powinien zagrać co najmniej przyzwoicie, a niestety to wychodziło mu tylko jak śpiewał. Brakowało mi także jakiegoś takiego uderzenia, jakiegoś punktu kulminacyjnego który by jakoś mną wstrząsnął, a jeśli za to apogeum uznać koncert w szkole, to jedna piosenka trwająca minutę nie uratuję nijakości całego filmu.
Na uwagę natomiast zasługuję historia, chwytliwa i momentami ciekawa, ale opowiedziana jak już wcześniej powiedziałem niespójnie i bezpłciowo. Ten film jest głównie o muzyce, to przez nią wszystko się dzieje (oczywiście wszystko co ważne dla WCK), i to ona jest najdoskonalszym jego punktem. Główny bohater pomimo wszystkich przeciwności losu ( śmierć babki, praca ojca, stan wojenny, problemy z dziewczyną), pozostaje szczęśliwy, co pokazuję ostania scena, a wszystko to zawdzięcza właśnie muzyce, która ratuje i jego i film.
5/10.
Miło się jednak ten film oglądało, gdy słyszałem Dezertera jeszcze ze Skandalem, to aż serce rosło. Ogólnie uważam, że jest niezły i nie ma co narzekać, że mógłby byc lepszy, bo zawsze można coś lepiej zrobić nie tylko w filmie.