Taak, świetny film. Może nie uwierzysz ale do obejrzenia go namówił mnie mój tata ! Od tego czasu widziałam ten film już kilkakrotnie i chyba mi się nie znudzi - co nie zdarza sie w wielu produkcjach. I to dzięki niemu polubiłam Frycz. Bardzo go POLECAM :)

Nudny to tylko jeden z zarzutów, film jest źle wyreżyserowany, źle poprowadzony , źle zagrany i ma dziury w scenariuszu, co w przypadku tak błachej i prostehj historii jest niewybaczalne.Największym zarzutem jest to że ten film jest poprostu gówniany. Raczej dla pustych nastolatek, które sikają w majty widząc "przystojniaka".

Przystojniaków nie zauważyłam (nie po to oglądam filmy) i daleko mi OD małolaty, ale filmu nie oceniałabym tak srogo. Zgodzę się z założycielem wątku, że ukazana jest tam esencja młodości, co we mnie budzi jakieś sentymenty i wzruszenia. A to ślizganie się po scenariuszu ma chyba też ważne zadanie, obiera film z ciężkości, pokazuje, że młodość może wypaść w każdych czasach i okolicznościach i zawsze ma swoje prawa. Nie ma tam ciężaru, jaki by się uzyskało zagłębiając za bardzo w problematykę, płynnie i twardo łącząc historię. Co się pamięta z młodych lat? Epizody. Te najlepsze, te najgorsze. Myślę, że film to oddał.

Dwie sprawy, które mnie irytowały to: 1) infantylny i niedbały sposób mówienia głównego aktora, który mimo świetnej ekspresji ciała i twarzy nawala głosowo i dykcyjnie, jak dla mnie w wielu momentach psując postać, choć w innych imponuje 2) zbyt współczesne przekleństwa jego blond kolegi, takie zwroty modne w dzisiejszych czasach... ale może się mylę, bo urodziłam się w latach 80-tych, więc o przeklinaniu w tamtych czasach wiem tyle co nic.
Ale założyciel wątku ma rację... nie każdy był młody ;)