PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=498675}
7,0 92 tys. ocen
7,0 10 1 91536
6,3 41 krytyków
Wszystko, co kocham
powrót do forum filmu Wszystko, co kocham

wkurzające

ocenił(a) film na 4

Myślałam początkowo, że rozczarowałam się dlatego, że miałam tak wielkie oczekiwania wobec tego filmu, bo wszystkim tak bardzo się podobał i zdobył tyle nagród. Ale teraz dochodzę do wniosku, że nie, że on po prostu bardzo mi się nie podoba, niezależnie od oczekiwań czy uprzedzeń. Zdenerwowałam się na tym seansie bardzo. Mnie nawet mniej denerwują filmy po prostu złe, kiepskie, spartolone na całej linii, nie udające niczego więcej niż bezwartościowej papki. A tutaj mamy coś, co broni się chociażby ładnymi zdjęciami i pozornie wygląda na film wyjątkowy, a jest, jak dla mnie, wyjątkowo płytki, niedorobiony, sztuczny, wtórny, taki trochę "złodziejski", bo reżyser pozbierał różne elementy, które były w kinie już miliard razy i podał je podgrzane. Te "ładne zdjęcia" w sumie tylko pogorszyły sprawę, bo ja bardzo nie lubię, jak mi się w ładnym papierku podaje coś pustego.
Zarzuty główne:
a) dialogi. Ja wiem, że w kinie polskim nie uświadczymy już chyba NIGDY normalnych, naturalnych, inteligentnych, błyskotliwych dialogów. W najgorszym amerykańskim filmie klasy D ludzie mówią do siebie fajniej, niż w największym arcydziele made in Poland (a to dlatego, że w Hollywood zatrudnia się osobną osobę, która pisze dialogi - u nas robi to biedny scenarzysta). No ale są jakieś granice... Takie scenki:

*dramatyczna muzyka, artystycznie oświetlony kadr*
- Czemu ja muszę jechać do babci, mamo?
- Jesteś starszy, więcej rozumiesz.
*dramatyczna muzyka, koniec sceny*

*dramatyczna muzyka, artystycznie oświetlony kadr*
- To nie jest takie proste, synu.
- Przestań do mnie mówić jak do dziecka.
*dramatyczna muzyka, koniec sceny*

I tak przez cały film.

b) gra aktorska głównego bohatera.
Nie wiem, może to ja jestem dziwna (bo pewnie ten chłopaczek podostawał Wspaniałe Nagrody) ale on był straszny. Czy radosny, czy smutny, czy uprawiający seks, czy śpiewający na scenie - cały czas tak samo skrzywiony. I bardzo nienaturalny. Ja nie uwierzyłam w tę postać, to był po prostu aktor, który się nauczył roli.

c) kalki z kalek z kalek. Fajnie, że reżyser widział dużo filmów o dorastaniu (W Szczególnym Czasie Historycznym), ale na serio mógłby złożyć im hołd w inny sposób, niż np. przenosząc historię Maleny na polskie blokowisko albo Romea i Julii ("Mój ojciec jest z partii, a twój z Solidarności, co my zrobimy?!" Olaboga) w Stan Wojenny w sposób tak prymitywny i sprzedawać jako coś nowego.

d) sztuczność, sztuczność. Najgorsze do zniesienia były chyba te ciągłe młodzieńcze harce bohaterów. Młodzi ludzie poruszają się cały czas podskakując, robiąc fikołki, okładając się pięściami i przepychając się wzajemnie, skacząc po drzewach i trzepakach oraz tarzając się nago w piasku, pamiętajcie.

e) "realia epoki"
Jak raz przez plan przejedzie autobus Jelcz i dwa razy ktoś wejdzie z kubkiem "PSS Społem", a mury będą odrapane, nie znaczy, że film "oddaje ducha epoki". Za cholerę nie oddaje.

Nawet Chyra wypadł blado.
Do niczego.

magdalith

Przed obejrzeniem filmu nie czytałem o nim za wiele toteż nie miałem sprecyzowanych oczekiwań, jednak czytając powyższą krytykę z przykrością muszę się z nią zgodzić. Nie będę powtarzał zarzutów, które tutaj padły, dodam swoje:

1. Brak pokazania faktycznego procesu twórczego i związku twórczości zespołu z życiem. Chłopcy chodzili do szkoły, mieli rodziny, przyjaźnie a w międzyczasie pogrywali drapieżną i buntowniczą muzykę. Jakoś nie dostrzegłem konkretnie kiedy i jak ona się w nich rodzi.
2. Film zrobiony chyba bardziej dla efektu niż pokazania czegokolwiek prawdziwego. Utwór Dezertera pt. "Plakat" zupełnie bez sensu wkomponowany w scenę sielskiej zabawy na plaży - bez sensu.
3. Utwory z singla Dezertera bez związku z treścią filmu.
4. Czas działania zespołu WC wyprzedził mnie o kilka lat, ale z tego co wiem akurat ich teksty nie były aż tak bardzo polityczne. Na uroczystości w szkole pokazali znak wiktorii i zagrali "Łazienkę" - kawałek kierowany raczej do reszty młodzieży (która w tym czasie skandowała "Solidarność").

Jakoś dziwnie odnoszę wrażenie, że reżyser nie rozumiał czasów i zjawisk o których zrobił film. Wiem, że to poważny zarzut ale tak wyszło.

pozdrawiam Filozof71