...Nie mniej intrygujący.
Dziwne kino.
Coś w tym jest, ale nie wiem czy to moja bajka. Chociaż akurat totalne przeestetyzowanie, którym się film Vinterberga charakteryzuje to coś co mi bardzo odpowiada. Co do treści... nie będę komentować, bo szczerze mówiąc nie bardzo wie jak.
Skojarzył mi się z japońskim "Eli, Eli, Lema Sabachtani?", czyli "Mój Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?". To samo przeestetyzowanie i poetyckość na krawędzi (albo nawet za krawędzią) pretensjonalności.