Wszystko o człowieku

The Human Experience
2008
7,2 1,6 tys. ocen
7,2 10 1 1616
Wszystko o człowieku
powrót do forum filmu Wszystko o człowieku

Skucha jest już w opisie - nad pytaniami o sens życia, człowieczeństwo i cierpienie ludzkość
się głowi od wieków, a autorzy chcą na nie odpowiedzieć w półtorej godziny.

Dobra, myślę sobie, może dalej będzie lepiej. Nie było. Obrazek pierwszy - bracia nocują z
bezdomnymi zimą w Nowym Jorku. Ojejku jejku, ależ przygoda! Zimno trochę pod tym
kartonem. I obok ludzie tacy biedni. No, nieprzyjemnie, faktycznie. Z taką różnicą, że jak się
jednemu z drugim coś stanie, to pomoże im policja (bezdomnym - nie zawsze) i będą mogli
iść do lekarza a za parę dni wrócą do własnych łóżek. Bezdomność to nie tyle brak dachu nad
głową co poczucie beznadziei i zamkniętego kółka, którego nie ma się jak wydostać, czego
oczywiście 'szlachetni' autorzy nie są w stanie pojąc ani doświadczyć. Policzek dla wszystkich
bezdomnych.

Obrazek drugi. Bracia dołączają do grupy cwaniaków 'Surf for the Cause', którzy jadą sobie
posurfować do Peru, w międzyczasie bawiąc się z dziećmi w sierocińcu. Spoko, nie ma nic
złego w surfowaniu, o ile nie nazywa się tego akcją pomocową. Nie rozumiem jak to, że
panowie się trochę pobyczą na plaży uprawiając drogi sport, ma pomóc komukolwiek. No, ale.
Chłopaki posiedzieli trochę na plaży, pobawili się z dziećmi, parając się w gruncie rzeczy
przyjemnymi zadaniami.

Obrazek trzeci. Jedziemy do Afryki. W Afryce jak to w Afryce, tańczący Murzyni (no bo jacy inni,
jest Afryka, jest egzotycznie, są dzikusy i jeszcze tańczą - prawidłowo). Zrobimy sobie safari,
tyle, że zamiast zebr i słoni będą trędowaci. W międzyczasie zdarzy nam się chwila szczerości i
zupełnie bez poczucia żeny zdeprecjonujemy pracę pani, która uczyła nas rysunku w
podstawówce, bo kiedyś skrytykowała jak wyszliśmy poza linie ("Pani Katz powiedziała, że do
niczego w życiu nie dojdę. I co pani Katz, niech pani zobaczy gdzie jestem. A pani pewnie wciąż
w tej podstawówce, hahaha" - sic!)

Jednak wisienką na torcie podlanym kościelnym sosem jest ostatnia scena. Otóż bracia mieli
ojca-patologię. Ale teraz chcą się pogodzić. Jeden z nich jedzie do niego, cały roztrzęsiony jak
galareta, układa sobie w głowie co mu powie i tak dalej. Scena spotkania - ojciec totalnie bez
emocji, posłuchał jak ten chłopak go niemal przepraszał, że żyje, rzucił jakimś frazesem, ani
nawet pół 'przepraszam', no ale jest cacy, w końcu kto ma przepraszać za przemoc jak nie
ofiara? Brawo dla 'chrześcijańskiego' myslenia.

Film jest tak zły, tak słaby, że brakuje mi skali ujemnej, żeby go ocenić. Poziom amerykańskiej
(ale i polskiej sądząc po opiniach widzów) ignorancji, braku wiedzy o świecie, naiwności i
braku wrażliwości jest porażający. To jest film, który powiela szkodliwe stereotypy, ślizga się po
powierzchni skomplikowanych i trudnych sytuacji udając autentyzm. Generalne przesłanie -
biedni ludzie są szczęśliwi. Dobre, nieskomplikowane dzikusy, mają mało, nie potrzebują
więcej. Jedźmy sobie na wycieczkę pod płaszczykiem pomocy, pooglądajmy ich jak małpy w
zoo, poudawajmy, że im naprawdę pomagamy i zróbmy sobie emocjonalnie dobrze.
Proponuję dać im wybór - ciekawe czy wybiorą swój trąd i bezdomność czy jednak normalne,
'zepsute' życie. Koszmarny film, odbija się czkawką długo po obejrzeniu.

ocenił(a) film na 3

Mam identyczne przemyślenia.
Dla kogoś, kto sobie rzeczywiście zadaje pytania o sens i cel na co dzień ten film to jakieś chore uproszczenie, marnujące półtorej godziny cennego życia.

ja niestety też muszę się zgodzić z opisem powyżej..