Obejrzałem to "dzieło" po tym, jak Akademia przyznała mu siedem Oscarów ... Odnoszę wrażenie, że twórcy filmu chcieli zrobić obraz na miarę pierwszego Matrix'a z 1999 roku. Moim zdaniem nie udało się. Tak jak ktoś zauważył "Wszystko Wszędzie Naraz" to zlepek różnych scen, nic nie wnoszące bijatyki i szybkie tempo akcji, które ma przykryć beznadzieję tej produkcji. Absolutnie nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Nie ma w nim nic odkrywczego, a w zamian dostajemy połączenie wykorzystanych już wcześniej motywów i to słabo podanych. I ciągle nie mogę oprzeć się wrażeniu, że osoby tworzące obraz były pod wielkim wpływem Matrix'a i za wszelką cenę chciały w jakiś sposób powtórzyć schemat. Patrząc na wcześniejsze komentarze doskonale rozumiem osoby, które w trakcie seansu filmu opuściły kino. Ciężko jest go obejrzeć za jednym razem.
Ta odbudowa relacji rodzinnych to z falusem w tyłku? Chyba mamy różne rozumienie rodziny.
Ja mam wrażenie że osoby tworzący były nie pod wpływem Matrixa ale pod wpływem ale nielegalnych środków odurzających w dużych ilościach.
" Odnoszę wrażenie, że twórcy filmu chcieli zrobić obraz na miarę pierwszego Matrix'a z 1999 roku. Moim zdaniem nie udało się." A co jeśli odniosłeś błędne wrażenie? To wtedy znaczy , że się udało ? :)
U mnie nic się nie zmieniło przez parę dni i nadal uważam, że nie ten film się nie udał. Ale masz prawo mieć swoje zdanie, które jest odmienne od mojego.
Zadałeś mi pytanie, więc na nie odpowiedziałem. Z całym szacunkiem, ale to Ty nie zrozumiałeś odpowiedzi. Bo widzisz, moim zdaniem ta produkcja jest marną kopią niektórych schematów z Matrixa i ogólnie jest marna. Bezbłędnie napiszę Ci po raz kolejny, że mój odbiór "Wszystko Wszędzie Naraz" jest ciągle taki sam - ten film się po prostu nie udał, także w kontekście nawiązań do pierwszej części hitu braci Wachowskich. Dla mnie moja opinia jest trafna i pozostaje przy niej. Szanuje jednak to, że dla innych ten obraz to może być hit, arcydzieło czy przełom w kinematografii. Rozumiem, że mogą być osoby, które powiedzą że ten film na głowę przebija Matrixa i przeniósł podobne schematy na wyżyny. Nie oczekuje też, że wszyscy będą podzielać moje zdanie w tej czy innej materii. Dlaczego pomyślałem, że Twoim zdaniem udało się twórcom "WWN" zrobić film na miarę pierwszego Matrixa? Bo zapytałeś o to, a sam film oceniasz bardzo dobrze dając mu ocenę dziewięć w dziesięcio-stoponiowej skali. Do głowy by mi jednak nie przyszło, żeby zadać Ci pytanie w stylu: "Czy nie odniosłeś błędnego wrażenia oceniając ten film tak wysoko?" :-))
W Matrixie przede wszystkim walki służyły historii i wraz z nimi rozwijali się bohaterowie, poznawaliśmy w tym kontekście Neo jako wybrańca. Tutaj co prawda jest motyw wybrańca, ale jest on wsadzony dla beki, takiego wink-wink, walki zaś też są tylko dla beki i sprowadzane do tego, aby z każdą minutą były coraz bardziej udziwniane. 3/4 filmu głównie na tym się opiera, po czym na ostatniej prostej twórcy przypomnieli sobie, że potrzebny tu jakiś morał, więc wjeżdżają z łopatą.