Daję 6 gwiazdek bo pomysł umieszczenia multiwersum poza gatunkiem superhero, oraz ogólnie system "podróży" między wszechświatami jest ciekawy.
Od drugiej połowy do końca film się niemiłosiernie dłużył, i raczył widzów przesłaniem "nic tak naprawdę nie ma sensu (bajgiel jest nawiązaniem do buddyjskiego symbolu enso), a rozwiązaniem jest po prostu żyć jak jakiś posłuszny głupi npc". Czyli ten film to taka biblia dla ateistów, dla których nie istnieje nic poza światem materialnym, i wpisanym w niego bezsensem i marnością.
O marności to raczej religia głosi obiecując życie po życiu. Ten film nie o tym jest. To historia o przepracowywaniu i naprawianiu relacji rodzinnych.
Jeśli tak, to dlaczego w filmie tak sporą rolę odegrał symbol bajgiel-enso, oraz pytanie, po co dążyć do spełnienia jakichkolwiek marzeń (skoro potencjalnie w jakimś wszechświecie się spełniły).
Ten film obrazuje całą drogę buddyjską, pełne koło zen.
Zaczynamy z punktu 0 - umysłu niewiedzy i pomieszania. 90 stopni - następuje uświadomienie, że wszystko jest jednością. 180 stopni - uświadomienie, że nic nie istnieje (śunjata - enso - bajgiel). Skoro nic nie istnieje, to idziemy do punktu 270 stopni - można zrobić wszystko. A jeżeli tak, to co robimy? 360 stopni - wracamy do punktu wyjścia, ale już z inną świadomością, oświeconym umysłem. Jak w dziesiątym obrazie pasterskim: "Powraca na targowisko z przynoszącymi radość dłońmi". I o tym z grubsza jest ten film.
A przy tym fajerwerk wizualny (nie dłużył się ani przez moment), do tego pełen zabawnych aluzji i nawiązań do wielu innych znanych filmów i po prostu beztroskiej zabawy.