PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=853675}

Wszystko wszędzie naraz

Everything Everywhere All at Once
2022
6,8 87 tys. ocen
6,8 10 1 87138
7,3 103 krytyków
Wszystko wszędzie naraz
powrót do forum filmu Wszystko wszędzie naraz

Co za gniot

ocenił(a) film na 2

Widzę nawet oceny 10, a średnia ocen w tej chwili 8. WTF, ktoś je kupił czy jak?? To jeden z najgorszych filmów jakie widziałem. Od połowy modliłem się, żeby już się skończył, bo chciałem mu dać szansę i obejrzeć do końca. Nadzieja umiera ostatnia i to był wielki błąd, i trzeba było wyjść. Pseudointelektualne rozważania, pseudorozrywkowe, bezsensowne powtarzanie scen, ckliwe wmawianie widzowi, że film mówi o naprawianiu świata i żeby wszystko było dobrze, że zło zrozumie swój błąd i zawładnie nim siła miłości - a właściwie to siła dobrych, tych pobożno-życzeniowych chęci. I w scenariuszu filmu one niby działają. Reżyser paskudnie zawiści talentu Timowi Burtonowi i paru innym reżyserom, a pewnie twierdzi, że się inspirował. Część osób na sali się śmiała, ale miałem ponure wrażenie, że śmieją się w miejscach, w których uważają, że wypada się śmiać, bo może ktoś ich obserwuje, czy się śmieją kiedy należy. Paranoja. Boże, po co ja to wszystko w ogóle piszę? Kolejna strata czasu.

ocenił(a) film na 7
mcirek

Ok twoja opinia. Jednakże:

1) Niby gdzie tutaj widać podobieństwo do filmów Burtona? Pokrewieństwo z takim np. Matrixem jest tutaj ewidentne, ale gdzie tu widać stylistykę Burtonowską?

2) Film nie mówi o walce dobra ze złem i pokonaniu go siłą miłości. Chodzi tu raczej o nihilizm (ale nie taki jak w Batmanie że wysadzamy szpitale i tyle, tu przynajmniej połowicznie liżemy filozofię), myśli samobójcze i szukanie jakiegokolwiek pozytywu istnienia (no bo pomyśl, na czym niby miał polegać "masterplan" głównego złego i czy ktokolwiek by na tym ucierpiał)

ocenił(a) film na 7
Konto_na_filmw

Hej. Również nie widziałem po seansie walki dobra ze złem. Raczej przedstawienie różnych filozofii życiowych w niezwykle barwnej otoczce. 1 część filmu była głównie takim rollercosterem mającym widza rozbawić, wprowadzić w koncepcję wieloświata i jak widzę po komentarzach wiele osób odrzuciły absurdalne obrazy jak walki z dildo czy parówkowe palce. Zabieg ten miał moim zdaniem służyć tylko po to, by wlać w widza uczucie bezsensu. Na początku części drugiej mieliśmy już powoli łapać koncepcję, że to tak naprawdę jest zupełnie nieważne co tam się dzieje. Ktoś zjadł gumę spod ławki? No i ok, co z tego. Mnogość tego wszystkiego ma chyba po prostu przebodźcować widza, by przyjął nieświadomie postawę Joy z cz2.

2 część - z początku pokazuje walkę matki z wcieleniem jej córki, która zobaczyła i przeżyła już wszystko. W końcowym momencie kobiety jako kamienie (gdzie kamień był moim zdaniem metaforą tego chłodu, pustki jaka ogarnia człowieka, gdy znieczulony jest na wszystko jak alter ego Joy) zgadzają się, że wszystko w sumie i tak nie ma sensu, gdzie główną bohaterkę doprowadziło do tych wniosków postępowanie "wbrew zasadom" w każdym uniwersum. Mamy tu przedstawienie właśnie nihilizmu.

Co robić jednak na świecie, gdy nie ma on sensu? Gdy życie nie zawsze jest takie jakie chcemy? Może wejść w donuta reprezentującego czarną dziurę - symbol końca. I tu pojawia się odpowiedź od męża Evelyn. Bądź miły. Kochaj. Nie tłum w sobie. Zmieniaj się, akceptuj czy jak w przypadku Evelyn - wybaczaj. Każda postać miała jakby do przepracowania traumę. Dla Evelyn był to żal do ojca, a dla ojca wstyd za brak walki o córkę, który patologicznie przerodził się w pogardę wobec niej. Symbolem dla tego momentu był guzik "trzecie oko" - symbol oświecenia.

Końcowy etap filmu to pokaz, że wcale nie tak łatwo jest wejść w głąb siebie, posłuchać i dojść do tego czego nam naprawdę potrzeba - "doznać oświecenia". Ta wewnętrzna walka reprezentowana jest przez starcie matki z córką. W kulminacyjnym momencie, gdy Joy wsiada do auta - pozostaje, więc nihilistką nie dostrzegającą sensu w życiu, Evelyn woła ją zapraszając widza do poznania koncepcji "optymistycznego nihilizmu".

Może Joy jest gruba, nie dogaduje się z mamą i generalnie wszystko jest nie tak, ale w każdej jej egzystencji, w każdym wymiarze były pewne chwile. Proste i banalne jak radość ze wspólnego seansu czy bardziej wykręcone jak parówkowy pocałunek tak może pomimo szaleństwa i bezsensu całego wszechświata warto dla tych chwil, wspomnień uniknąć czarnej dziury. Joy w końcu przyjmuje to przekonanie i wkraczamy w część 3 - naraz. Tu jest już zwyczajnie - zwyczajnie wszędzie ponieważ postać Evelyn jak i Joy nie muszą być wszędzie indziej, nie potrzebują uciekać od swojego życia do lepszego - zaakceptowały je takie jako ono jest i starają się w ulotnych chwilach znaleźć w nim radość. Evelyn jest tu uśmiechnięta i wesoła, a akcja zwalnia do momentu, gdzie mamy spokojnie czas na długi pocałunek z mężem, gdzie liczy się bardziej tu i teraz pomimo chaosu ogromnego i strasznego wszechświata.

Metaforą również jest samo imię córki - Joy. Najpewniej chodzi o to, że prawdziwą, szczerą buddyjską radość odczuć można dopiero po zyskaniu oświecenia w sposób wyżej opisany. Dopiero u końca, w ostatnich scenach filmu mamy prawdziwą Joy.

Widać też nawiązanie do bratnich duszy. Niezależnie od uniwersum pewne, te same postacie rezonują sobie w różnych konfiguracjach. Czy w chłodnym, choatycznym multiwersum jest jakieś miejsce na przeznaczenie?

No, ale to takie moje przemyślenia na szybko po seansie. Teraz czas zapoznać się z jakimiś eksperckimi analizami. Pozdrawiam!

p.s. No i proszę mi wybaczyć no, ale śmieszą mnie jednak trochę te parówkowe palce. :)

ocenił(a) film na 10
mcirek

Chyba byłem na kompletnie innym filmie. Nie ma w nim niczego co opisałeś od Burtona po walke dobra ze złem.

mcirek

Mi się ten film bardzo podobał. Wolałabym żeby się skupiał na Evelin, a nie na jej relacjach z rodziną, ale i tak oglądałam z zaciekawieniem.

ocenił(a) film na 1
mcirek

Niestety, to mnie film też nie przemówił - chodzi o formę, estetykę, nie o sam temat.

ocenił(a) film na 8
mcirek

Po prostu nie zrozumiałeś filmu

no_bo_co

Problem w tym, że film był tak prosty i nieskomplikowany, że nie było tam czego rozumieć.

ocenił(a) film na 2
mcirek

Pisze to Pan/Pani, bowiem czuje Pan/Pani potrzebę wyrażenia swoich przemyśleń na dany film. Dzięki temu można uzmysłowić innym ludziom jak niektórzy widzowie odbierają daną produkcję i z nią polemizować. Oceny na filmwebie nie zawsze świadczą bowiem o wysokiej ("Czerwona Nota") czy wręcz niskiej ("Klątwa Młodości") wartości filmowej. Oby było więcej takich osób.