PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=853675}

Wszystko wszędzie naraz

Everything Everywhere All at Once
2022
6,8 88 tys. ocen
6,8 10 1 88159
7,3 80 krytyków
Wszystko wszędzie naraz
powrót do forum filmu Wszystko wszędzie naraz

Wybrałem się na ten film licząc po prostu na dobre kino akcji połączone z kilkoma wątkami egzystencjalnymi. Seans sprawił jednak, że kilka razy zastanawiałem się czy opuścić salę kinową.
Fabuła stanowi jakąś kiepską imitację "Matrixa" - stale uciekająca w jakimś vanie ekipa obsługująca urządzenia do komunikacji międzywymiarowej aż nazbyt przypomina mi załogę "Nabuchodonozora". O podkradaniu pomysłów z filmu braci Wachowskich świadczy również sam proces "pobierania" sobie umiejętności do ludzkiego mózgu oraz ideologia głównego antagonisty - "Celem życia, jest śmierć". Naprawdę nie rozumiem, jak po tak oczywistych zapożyczeniach, można stwierdzić, iż wszystkie wydarzenia w tym filmie kojarzyć się mają z filmem... "Ratatuj" PIXAR-a (tak ten proces opisywała główna bohaterka).
Postacie są w tym filmie słabo napisane. Rozumiem, że postać Evelin miała być najgorszą wersją samej siebie w całym multiwersum, ale jej postać oziębłej pracoholiczki z kompleksem niższości jest tak przerysowany, że wydaje się okropnie nienaturalny. Postacie drugoplanowe również są płytkie i wydają się wklejone do tego filmu - nie da się wyczuć "chemii" w interakcjach między nimi a główną bohaterką, a już zwłaszcza między Evelin a jej córką. Również postać międzywymiarowego złoczyńcy Jobu Tubaki, wygląda na potraktowany po macoszemu, a szkoda bo ta postać rzeczywiście miała potencjał - moim zdaniem idealnie pasowałaby do niej osobowoś Olgierda von Everec (gra "Wiedźmin III: Dziki Gon", dodatek "Serce z Kamienia"), który po tym jak zyskał nieśmiertelność, stał się pozbawionym empatii okrutnikiem, który wraz ze swoją fanatycznie mu oddaną kompanią ludzi zbieranych z gościńców, wiecznie szukał coraz to nowych i bardziej niebezpiecznych wyzwań, bo w gruncie rzeczy był nieszczęśliwy i niezdolny do normalnego życia. Niestety Jobu bardziej zapamiętamy z jej częstych zmian kostiumów i stylistyki filmowej zamiast jej nachalnie eksponowanych przekonań.
Za największy błąd filmowy uważam zdecydowanie sposób przechodzenia między różnymi wersjami samego siebie w multiwersum. Teza, że można zyskać umiejętności innych wersji siebie poprzez robienie dziwnych rzeczy mogła zadziałać, została ona zniszczona przez nachalną ekspozycję, slapstickowy humor i miejscami tandetne efekty specjalne i rekwizyty (serio istnieje statuetka, która wygląda zupełnie jak korek analny?). Same interakcje z innymi wymiarami przypominają natomiast zwykłe wodolejstwo - zbyt duża liczba opisów i wyjaśnień odnośnie funkcjonowania poszczególnych wymiarów niepotrzebnie spowalnia tempo filmowe i wprowadza widza w jeszcze większy dyskomfort. Już "Lego Przygoda" potrafiła ciekawie i zwięźle przedstawić odseparowane od siebie kontrastowe światy.
Nie wiem czy moje oczekiwania były zbyt ambitne czy może cały film miał być jednym wielkim żartem, ale uważam, że o tym filmie lepiej nie wspominać. Osoba oglądając go będzie stale odczuwać dyskomfort, a kiedy film się skończy niemal natychmiast wyprze go z pamięci.
Co o tym wszystkim uważacie?