Osobom twardo stąpającym po ziemi, niewiele zastanawiającym się nad sensem istnienia, oraz te, które w swiecie utartych reguł i schematów czują się jak ryby w wodzie- im film się nie spodoba. Mnie zachwycił. Uwielbiam ten rodzaj absurdu, który jest absurdem sam w sobie, bo w tym absurdzie jest sens. Uwielbiam ten roller coster po gatunkach filmowych- trochę hamerykańskiego sci-fi w stylu "Lucy", trochę kina akcji rodem z filmów z Jackie Chanem, okraszone żartem na pograniczu Movie 48 i Robin Hood Faceci w Rajtuzach. Momentami można się też wzruszyć. A to wszystko lekko, nie ma tu patosu a jest pastisz. Zachęcam wyjść poza pudełko, rozsiąśc się wygodnie, zapiac pasy i otworzyć umysł. Oglądać i przezywać!
Niestety wielu ten świetny film przerósł i nie otworzyli umysłu, co widać po bezsensownych komentarzach.
Zdecydowanie popieram apel, aby podczas seansu otworzyć umysł. Film niemal doskonały. Szaleństwo wieloświatów, katharsis emocjonalne, filozoficzna mądrość, mistrzowski montaż i gra aktorska. A to tylko film o rodzinie. Cudo.
To nie jest "tylko film o rodzinie".
To naprawdę jest film o sensie wszystkiego, wszędzie, naraz ;)
Inna sprawa, że myślę, że ktoś kto nie ma choćby nikłego pojęcia o buddyzmie nie załapie całego sensu, który jest w tym filmie... Tam jest pokazane całe koło zen w zasadzie.