A jestem fanem fantastyki i sci-fi. Pomysł był fajny, bardzo doceniam sukces z tak małym jak na realia kinowe budżetem. Montaż też całkiem w porządku, większość scen i efektów wykonanych bez CGI i sztuczności, tu duży plus. Dalej - sekwencje walk - bardzo dobre choreografie. Teraz przejdźmy do tych dużo gorszych rzeczy : główni aktorzy - rodzice. Chyba ich dobierano wg klucza pt 'on jest podobny do Jackie Chana, a ona przypomina Ming Na-Wen'. Na pewno umieją karate. No niestety aktorsko zupełnie mnie nie przekonali. Generalnie cała ta wschodnia otoczka mnie od filmu mocno odpychała - ale to już moje subiektywne odczucie i nie zawieram go w ocenie. Przejdźmy dalej - fabuła. Pomysł fajny i do połowy filmu było całkiem OK, niestety druga połowa już była tak przewidywalna jak woda w sedesie. Godzinę przed końcem seansu wiedziałem jak się skończy. Jest w tym filmie zawarta solidna porcja humoru, ale niestety na zasadzie groteski. A mnie groteska nie bawi. Rozumiem konwencję, ale mi ona nie odpowiada - taką groteską można zakryć wszelkiego rodzaju luki logiczne scenariusza i autorzy poszli w tym kierunku. Ja to uznaję jako 'easy way out'. Także oceniam nisko. Niestety. Zawiodłem się.