Pan Niccol (pisze o tym również recenzent do ''In Time'') próbuje
nam znów sprzedać brutalną przyszłość. Tym razem ,pomimo ,iż
temat na film sf nawet ciekawy ,bo nowatorski, kompletnie mnie
tym nie przekonuje. O ile w ''Simone'' były poruszane kwestie,
które niestety już w świecie dzisiejszym istnieją (w jakiejś mierze)
o tyle chyba każdy wolałby uniknąć akurat takiego czarnego
scenariusza z którym tu mamy do czynienia. Mówię o ''Wyścigu''.
Popatrzę więc na ten thriller sf z elementami romansu (?) tylko
pod kątem czysto rozrywkowym, bo nie chce mi się doszukiwać
drugiego dna czyli jakiegoś przesłania, ostrzeżenia itp przed
zagrożeniem na nas czyhającym. Prędzej by nas zaraza zeżarła,
albo meteoryt zakończył nasz żywot, aniżeli doszłoby do sytuacji w,
której za wszystko musielibyśmy płacić swoim ... życiem.
Do rzeczy. Więc sam pomysł na film sf jest ciekawy ,ale i irytujący,
przynajmniej moją osobę. Podkreślę sam pomysł, bo z
wykonaniem jest już o wiele gorzej. Dziur w nim tyle co w dobrym
serze (lecz film o takich dziurach jest niejadalny!) ,masa
nieścisłości, czas którym dysponują ,tylko główni bohaterowie,
błędnie podawany, więc i brak w tym wszystkim logiki, nie zgadza
się na prawdę kilka momentów ,banałów też sporo itd .
Więc sam zamysł mógłbym nawet przy tej irytacji ocenić jako
dobry, ale za te niedociągnięcia i błędy ocena leci jak kamień w
dół. Poza tym film w kilku (przynajmniej) miejscach niepotrzebnie
przeciągany. Nic się wówczas nie dzieje, a my nie dostajemy
nawet dobrego grania aktorów w tych chwilach, bo przyznać
trzeba, że Justin aktorem jest miernym. No na pewno słabiutkim.
Zero emocji, czy to w chwili uciekania przed czasem i
''prześladowcami'', a także w zbliżeniach z Sylvią. Zero! Przyznać
trzeba ,że inni aktorzy też nie wykazali się talentem, bo zapewne
nacisk był na samą akcję ,a nie na granie z najwyższej półki. A to
dla mnie błąd i zawsze zaniża ocenę filmu. Jakoś w ''Truman
Show'', aktorzy pokazali swój kunszt. Dało się? Pewnie ,że się
dało. Ale tu niestety już nie.
[SPOILER]
Jeszcze te banialuki związane z samą ucieczką pary. Najpierw
jest złe nastawienie Sylvii do Willa, nawet jej za bardzo nie
przekonuje do tego ,żeby przeszła na jego stronę, bo tak na
prawdę to on nawet (do połowy filmu) nie ma konkretnego planu.
Nie ma pomysłu na siebie. Opowiada jej historię ojca ble, ble,
ble, a tu nagle ni stąd ni zowąd ona strzela z kilkudziesięciu
metrów do Strażnika Czasu i trafia go na dodatek. Hmmmm.
Potem rozmówka dwojga :
''Nie wiesz ,że postrzeliłam Strażnika Czasu? (ONA)
- wezmę to na siebie (ON) ... cóż za szlachetność.
Więc już poświęca się dla sprawy, a romansidło jakie między
nimi iskrzy jest prze tandetnie ukazane. Nie ma tego czegoś. To
tak jak u nas zaraz po zimie jest 30 stopniowe lato w kwietniu
(teraz mieliśmy taką sytuację, zresztą nie pierwszy raz). Brak
przedwiośnia. Jeszcze ten zimny i bezwzględny Fortis ,którego jak
widzę to mam ochotę sam zabrać mu jego życie. Taki ulizany
rozpuszczony, popapraniec. Taki zapewne miał być, ale działa na
uzębienie wyjątkowo. Jeszcze jak wypadają samochodem z drogi.
O ''dżizusie''. Taki efekt w takim filmie w XXI wieku. Koszmar.
Co mam jeszcze napisać? Na pewno ścieżka dźwiękowa była
fajnie poprowadzona. Ale ja miałem się dobrze bawić ,a nie
słuchać muzyki. Dla niej samej bym filmu nie włączył przecież.
Wielkie oczy Amandy Seyfried, ogólnie jej uroda i druga część
filmu jeżeli chodzi o tempo także na plus. Coś drgnęło i
przyspieszyło, ale za to stało się jeszcze bardziej schematycznie
podbijając pod treść ''pomożemy innym, uratujemy ich'' itd, itd.
Trochę całością jestem rozczarowany tak jak spora część
filmwebowiczów, świeżo po seansie. Nie spodziewałem się
nawet tego, że będę wybierał pomiędzy 4, a 5. Ocenię jednak na
5/10 i raczej już nie sięgnę po ten film.
pozdrawiam