... to naprawde super sprawa... mysle ze nie jedna osoba moglaby sie w tych historiach odnalezc..
A tak pozatym film bardzo klimatyczny, barwny... i niesamowita muzyka, ktora wlasnie wprowadza nas w ten tak magiczny klimat...
Przed chwila skonczyl sie na Ale Kino ;)
Zgadzam się, że wplatanie tych historii jest świetnym zabiegiem.
Z jednej strony jest nawiązaniem do myśli przewodniej, która otwiera film.
W moim odczuciu jest swoistym otwarciem się na widza, "zagadaniem" - ty też masz historię swojego szaleństwa.. Ja nie raz się uśmiechnęłam widząc w tych historiach
coś bliskiego sobie lub komuś kogo znam...
Te historyjki są też poniekąd rozgrzeszeniem "uczuciowego amoku" Francisa i Marie.
To nie jest film o pięknie miłości - miłość sama w sobie jest wyśniona ale katusze, które jej towarzyszą są jak z koszmaru.
Mnie również podobały się te historie, choć dziewczyna w grubych oprawkach i jej opowieść trochę mnie przeraziły. Bardzo realistyczne, faktycznie swego rodzaju urzeczywistnienie dla historii Francisa i Marie. O muzyce z tego filmu już krążą legendy - jest po prostu rewelacyjna.
Te historie moim zdaniem były świetne, bardzo dobrze zagrane, tak jakbym słuchała opowieści znajomych.
Z dziewczyną w oprawkach mogłoby się utożsamiać wiele kobiet :)