Sam nie wiem. Scenariusz wg mnie jest dobry, jeśli uznamy, że to, co szablonowe jest po prostu w tym gatunku klasyczne. W przypadku szukania oryginalności i definiowaniu westernu na nowo to na pewno nie jest to, ale przy założeniu powrotu do tego, jak kiedyś wyglądał western (a fabuła właśnie była prosta) ten film się idealnie wpasowuje. Osobna szufladka to kino zemsty, które przy udziwnieniach traci swoją siłę. Mimo schematu fabularnego każda minuta filmu była jednak wypełniona napięciem i akcją, ale duża zasługa tutaj również dla aktorów i dla operatora.

Widziałem proste współczesne westerny, które nie były prostackie np. "Bez przebaczenia" Eastwooda. Ta duńska produkcja jednak razi schematyzmem na kilometr, w dodatku ani nie jest głęboka psychologicznie (i nie kreuje żadnej interesującej postaci), ani nie jest zbyt przekonująca fabularnie. Prosta historia opowiedziana w "Bez przebaczenia" dała nam całą plejadę bohaterów opisanych jakby wnikliwiej i ciekawiej.
Nie twierdzę, że to zły film. Obejrzałem go bez zażenowania. Technicznie rzecz dobra, nawet zaskakująco dobra. Ale użycie wyświechtanych narzędzi sprawiło, że oglądało się to bez napięcia. Ostatecznie dałem jednak ocenę pozytywną 6/10, choćby z tego powodu, że to pierwszy duński western, który widziałem :D i pierwszy widziany przeze mnie western, w którym bohaterowie mówią po duńsku ;) Musiałem ten fakt jakoś uczcić.

Mam lepsze zdanie o filmie, a ocena taka sama;) Tzn. dla mnie właściwa, bo to kino, które zapomnę za miesiąc, ale też nie żałuję seansu. Ostatnio sporo jest filmów o zemście, które są o wiele lepsze technicznie, a jednak pozostawiają do życzenia, jeśli chodzi o warstwę fabularną. Tym, co wg mnie stawiało by film wyżej to dotknięcie tematu, który pozostawia widzowi miejsce na refleksję. Tutaj faktycznie ową egzotyką jest konwencja westernu, a duńscy twórcy obietnicą czegoś nietypowego. Otrzymaliśmy jednak coś kameralnego i klasycznego. Myślę, że mimo wszystko ta specyfika duńskiego kina przeniknęła do filmu nie tylko w języku, chociaż za mało odważnie. Jensen to jeden z najlepszych scenarzystów wg mnie i potrafił ładnie opowiedzieć tą historię ograniczając dialog (co również jest typowe dla westernu) i konstruując w interesujący i akurat nie tak ograny sposób to, co nieuniknione, czyli finałową konfrontację jeden kontra wszyscy.

Coz jak wyzej,na pewno nie zmarnowany czas i Eva Green.