Kiedy film jest słaby, po prostu się milczy, nie gada o nim. Kiedy o filmie krzyczy się pełną piersią, tak, że o mało się nie zapluje używając najgorszych epitetów, mieszając z błotem aktorów i twórców, to co za tym stoi? Albo ten film czegoś dotyka, albo ktoś zapłacił za takie plucie. Dziwne w przypadku "Wyjazdu" który jest fajnym filmem, ale nie jest to kino społeczne wyrywające jakieś tabu z korzeniami. Skad więc taka przesadna reakcja krytyków?