3,4 51 tys. ocen
3,4 10 1 50570
1,7 18 krytyków
Wyjazd integracyjny
powrót do forum filmu Wyjazd integracyjny

Autor: Artur Zaborski, Stopklatka.pl, 24 października 2011
Całkiem znośna lekkość


Przyznaję – jeszcze kilka minut przed wygaszeniem świateł na sali projekcyjnej
wymieniałem w myślach rzeczy, na które mógłbym przeznaczyć 85 minut, jakie czekały
mnie w towarzystwie obrazu Przemka Angermana. Powiedzmy sobie szczerze, czy
określenie „współczesna, polska komedia” może budzić inne konotacje niż kloaka, obciach i
żenada? „Wyjazd integracyjny” udowadnia, że owszem – może.
Pierwszy szok przeżyłem jeszcze w trakcie czołówki. Sprawny, szybki montaż z podłożoną,
żywiołową muzyką sprawiał wrażenie teledysku, stanowiącego introdukcję do właściwej
akcji filmu. Ta nie jest może zbyt skomplikowana – właściwie już sam tytuł określa, z czym
widz będzie mieć do czynienia – ale twórcom z prostoty udało się nie popaść w prostactwo.

I właśnie utrzymanie poziomu do końca projekcji jest dla mnie najmocniejszą cechą filmu.
Oczywiście, po drodze zdarzyło się wiele zachwiań, nie zdarzyło się natomiast żadne
spektakularne wzbicie się na wyżyny inteligentnego, dobrego humoru. Pytanie brzmi, kto
takiego od „Wyjazdu integracyjnego” oczekiwał? Na pewno nie ja, nawet pomimo pokładów
miłości, jakimi obdzielam polską kinematografię. Nie spodziewałem się też, że film
Angermana będzie przełomem w bezpruderyjności.

Na początku tego roku kraj zaatakowała kampania reklamowa filmu „Och Karol 2”. Obraz
reklamowany był jako komedia erotyczna. Niby rzeczywiście, przez łóżko głównego
bohatera przewinęło się wiele pięknych kobiet, ale żadna z nich nie zdecydowała się
(ewentualnie nie wyrazili na to zgody decydenci produkcji) odsłonić choćby pośladka.
Twórcy „Wyjazdu integracyjnego” reklamują go jako „sumę wszystkich kaców” i w
pokazywaniu, jak pracuje się na tego poalkoholowego, jak i moralnego, nie cofają się przed
osłonięciem urodziwych piersi Katarzyny Glinki (proszę wybaczyć, jeśli w scenie grała
dublerka – nie mam porównania). Jednocześnie nie wykorzystują tego jako dodatkowej
reklamy, peep show, dla którego widz miałby śliniąc się, biec do kina. Sceny nagości są
naturalnym elementem fabuły, uzasadnionym scenariuszowo i przekonująco wygranym, co
jest, jak na komercyjne kino polskie XXI wieku, wydarzeniem.

Właśnie przez wzgląd na takie smaczki „Wyjazd integracyjny” zyskał moją przychylność,
choć jest w nim, co prawda, wiele elementów, nad którymi można by się pastwić, a dużo
rzeczy kuleje. Filmu na pewno nie docenią wszyscy widzowie, szczególny problem z jego
akceptacją mogą mieć ci, którzy unikają polskich tytułów w kinowym repertuarze. Natomiast
osoby, które widziały takie kurioza z rodzimego podwórka, jak „Fenomen” Paradowicza czy
„Nie kłam kochanie” Wereśniaka, powinny dostrzec w „Wyjeździe” lekki podmuch, który –
czego sobie i polskiemu kinu życzę – zwiastuje nadejście przemian, dzięki którym polskie
kino komercyjne stanie się wreszcie przyswajalne.